Zacznijmy od tego, że to nie jest recenzja. Raczej luźne sfrustrowane impresje. Nad czym będziemy się pastwić? Ano nad cyklem "Ekspansja" dwójki autorów ukrywających się pod pseudonimem James S.A. Corey.
To jedna z tych serii, które czytam dla fabuły i uwierzcie mi, to nie jest komplement.
Ekspansja ma wielu bohaterów. A wszyscy są koszmarni. I to nawet nie tak że są okropni jako osoby, są beznadziejnie napisani. Jeśli w ogóle można posunąć się tak daleko, by stwierdzić, że istnieją. Tak naprawdę nawet jako zestawy cech o funkcji w fabule wypadają słabo. Czasami można dostrzec, co autorzy chcieli osiągnąć, ale to tym bardziej obnaża ich porażkę. Avasarala chociażby ma być tak bardzo zaskakująca i nieoczywista i sprzeczna z oczekiwaniami, że jest seksistowskim wulgarnym babusem, który płacze w cyfrowe ramię swojego rozmemłamego mężusia-poety i bawi się z wnukami a do wszystkiego, co robi motywuje ją śmierć syna. W wypadku. Który nie ma nic wspólnego z tym co ona robi.
W ogóle największy mój problem z tymi postaciami leży w tym,
że są motywowane emocjami – co samo w sobie nie jest jakaś specjalna zbrodnia.
To się zdarza i w prawdziwym życiu. Tylko te emocje bohaterów się zdarzają
i to są jakieś emocje i bohaterowie podejmują jakieś działania. Jedno
z drugim wiąże się raczej teoretycznie, a rzeczone emocje pojawiają się w
tekście wtedy, kiedy bohater ma coś zrobić i trzeba jakimś debilizmem uzasadnić że się za to zabierze. I nie chodzi o to, że emocje bohaterów są bez sensu.
Emocje są bez sensu. Tylko że one nie są opisane. Dostajemy tylko jakiś
mętny i nielogiczny proces myślowy bohatera, jakby autorzy nie mieli pojęcia o
ludzkiej emocjonalności, ale z jakiegoś powodu postanowili napisać powieść o
ekstremalnych feelersach. Wyszło płasko, nijako i zupełnie bez rzeczonych
emocji.
Po tym, jak ten sam schemat postaci złożonych ze sprzecznych
cech powtórzył się kilka razy wreszcie do mnie dotarło w czym rzecz i co
autorzy robią. Wykoncypowali sobie, że będą mieli Silne Postacie Kobiecie. Ale
właściwie chcieliby, żeby to były kobiety a nie faceci z cyckami. No więc
zrobili masę jakichś aroganckich seksistowskich babusów, ale ponieważ nie są jak
inne dziewczyny, to od czasu do czasu z dupy dostajemy scenę, w której
nagrywają ckliwą wiadomość do męża/żony/dziecka, która jest kompletnie
niezgodna ze wszystkim, co się działo do tej pory. Mam rozumieć, że ten
seksistowski babus to tylko poza? Wtf? Nie chodzi mi o to, że nie można być
nazistowskim zbrodniarzem i kochać swoje dzieci albo psa. Można. Tylko że
robiąc jedno nie przestaje się być drugim.
Myślałam, że po Avasarali żadna postać mnie nie będzie już
aż tak wkurzała, ale oh boi, jakże się myliłam. Bo w tomie trzecim dostajemy
Annę. Anna jest pastorem-lesbijka z żoną i dzieckiem, ale w kontekście jej
działań, ten drobny fakt pewnie nawet nie znajdzie się na jej liście
polecającym do piekła (i nie chodzi tu o moje poglądy, chodzi mi o to jak to
widzi jej własna religia. No ale wiecie, expanse taki postępowy – mam tylko
nadzieję, że dali znać Bogu xD). Bo Anna wierzy w Świętą Moc Przebaczenia,
natomiast zupełnie nie po drodze jej ze sprawiedliwością. Jest to postawa tak
ohydna, że niemal imponująca. Pamiętajcie drogie dzieci: zabicie setek jak nie
tysięcy ludzi to nie jest jakiś wielki problem, jeśli sprawca obieca, że już
więcej nie będzie.
Tłumaczenie tego tekstu jest DAREMNE. Zaprawdę powiadam wam
jest straszliwie, pal sześć styl, ale jest tu masa miejsc, w których ewidentnie
w oryginalne jest żart (zwykle niezbyt śmieszny, bo autorzy są przekonani o tym
że są zabawni tak samo jak o tym, że ich postacie są takie badass, że Kid Rock wymięka),
który można by bardzo prosto przetłumaczyć, ALE NIE. "Fuck" zawsze zmienia się w "pieprzony", niezależnie od tego, że po polsku nikt by tak nie powiedział nawet
na torturach. Jakieś krótkie formy są tłumaczone dosłowne, choć w polszczyźnie
funkcjonują inne sformułowania. No i jest jeszcze konsekwencja na poziomie
tłumaczenia "Gry o tron", gdzie nazwy własne czasami są tłumaczone a czasami nie.
I nie mówię o różnych nazwach, mówię o tej samej nazwie, która zmienia językową
orientację.
Ahahaha, sprawdziłam tego wybitnego artystę-tłumacza
(Marek Pawelec) i wcale się nie zdziwiłam, kiedy znalazłam na liście jego
dokonań inną książkę którą pamiętam jako koszmarnie przetłumaczoną – "Modyfikowany Węgiel". Typ skrzywdził nawet C. J. Cherryh, acz tego nie czytałam.
O, wiecie jaka jest jakość tego tłumaczenia? Jak pierwsza okładka
Węgla:
Do tego redakcja też dała ciała na całej linii. Już pomijam że takie tłumaczenie
powinno być albo gruntownie zredagowane albo odesłane do tłumacza, żeby się
ogarnął. Chodzi mi tu o kwiatki takie jak tłumaczenie nazw własnych, które
czasem się zdarza a czasem nie (w związku z czym Kazimierz z czasem staje się
Casimirem itd.) albo to że postaciom zdarza się zmieniać płeć na kilka zdań. Bo
czemu nie, jest XXI wiek, goddammit.
Na 6 książek które przeczytałam, tak naprawdę podobały mi się wyłącznie "Gry Nemesis", bo tam wreszcie, jakimś cudem, pojawiły się znośne postacie (#teamamos). Dosłucham sobie pewnie pozostałe tomy, jak mi się skończą inne rzeczy do słuchania przy zmywaniu naczyń i robieniu na drutach czy w pracy, natomiast naprawdę poza fabułą ta seria nie ma praktycznie nic do zaoferowania. Czyta się szybko, oryginalny tekst jest lepszy literacko od tego koszmarka pióra Pawelca ale generalnie też bez szału i, no, tyle.
Chciałam na podstawie tych notatek napisać jakąś porządną recenzję, ale prawdę mówiąc nie wydaje mi się, żeby ta seria na to zasługiwała. Dużo mnie w niej irytowało, acz jestem (wbrew pozorom) gotowa na wiele rzeczy przymknąć oko. Jak widać dość sprawnie przebrnęłam przez tych 6 cegieł. To że nie mam dla nich szacunku to jest inna kwestia. Fabuła wciąga, reszta jest ble.
Czy komukolwiek bym to poleciła? Tylko komuś, kto lubi fabuły i nie zwraca uwagi na właściwie nic innego (łącznie z tym, że postacie zachowują się idiotycznie).
Mi się nawet fabuła nie podobała.
OdpowiedzUsuńEkspansja ma jednego bohatera. Tylko ten bohater ma wiele ciał i nie wie co chce zrobić, ale na pewno nic mądrego.
Ja nie mogę powiedzieć, że ta fabuła jest, bo ja wiem, dobra. Nie jest, bo nie spełnia swojej funkcji, istnieje zupełnie w oderwaniu od postaci czy w ogóle czegokolwiek. Ale mnie wciągnęła na tyle, że chciałam wiedzieć, co będzie dalej. Tylko to już jest naprawdę zeskrobywanie resztek z dna i ścianek, bo to jest to, co mnie w tekstach najmniej obchodzi.
Usuń