Wracając do tego bloga... Tu się tak bawić nie będziemy.
Zacznijmy od tego, że oceniam wartość artystyczną danego utworu nie to, czy mi się on osobiście podobał. Przykładowo "Hobbit" (książka) to takie 8/10, chociaż mnie osobiście się nie podobał i subiektywnie dałabym mu raczej 6/10.
Skala wygląda tak:
5/10 - Jest słabo. Coś, co dało się przeczytać/obejrzeć, ale niewiele więcej. Mówimy o spełnieniu minimalnych wymagań.
6/10 - Dało się przeczytać/obejrzeć, nie bolało, nie musiałam się do tego zmuszać, ale niewiele więcej
7-8/10 - Faktycznie niezła rzecz. Czytadło wyżej nie podskoczy
9-10/10 - Treści wybitne, arcydzieła
A co do wszystkiego poniżej 5 punktów... no, mówimy o różnych odmianach syfu. Od rzeczy kompletnie nieporadnych i na pograniczu analfabetyzmu po nieco mniej bolesne przykłady artystycznej żenady. Zarezerwowana jest dla nich aż połowa skali, ponieważ tej słabości jest wiele odmian i z pewnością należy odróżnić rzeczy z potencjałem, gdzie zawiódł warsztat od tych, w których zawiodło absolutnie wszystko a te od tych, gdzie dobry styl niestety nie wiąże się z niczym godnym uwagi.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz