To był bardzo dziwny miesiąc, który z jednej strony ciągnął się w nieskończoność i wydarzyło się w nim niezwykle wiele, a z drugiej przeleciał nie wiadomo kiedy. Zapomniałam, że wypadałoby robić jakiekolwiek notatki z tego, co oglądam lub w co gram (z czytania zawsze coś sobie zapisuję, zresztą jego nie było w tym miesiącu zbyt wiele) i na koniec miesiąca miała duże problemy, żeby zlokalizować w czasie pewne doświadczenia. Sylwester trwający od 30 grudnia do 7 stycznia też nie pomógł. Niemniej, coś tam udało mi się wynotować, nawet jeśli niektóre doświadczenia wydają się pochodzić z zeszłego tysiąclecia.
Jaki był więc pierwszy miesiąc roku 2021? Na pewno nie tak spektakularny, jak w innych dziedzinach życia. Niemniej wydaje mi się że przeczytałam już chyba najgłupszą książkę tego roku, co jest pewnym osiągnięciem. Udało mi się zostać w tyle z wyzwaniem tygodniowym, chociaż mam wrażenie, że moje postanowienie codziennego czytania dłużej niż w roku zeszłym idzie mi całkiem nieźle. Mam wrażenie, że oglądałam niewiele, ale to nieprawda. No, jak widać, chaos i masakra.
Książki:
"Gateway" Frederk Pohl 9/10
Seria "SF Masterworks" nie zawodzi. Co ciekawe, ta książka okazała się zupełnie inna niż się spodziewałam po kilkuzdaniowym opisie z tyłu okładki, ale nie w takim sensie, że lepsza lub gorsza. Po prostu cała historia została opowiedziana inaczej niż się spodziewałam. O czym to jest? Otóż ludzkość odkrywa asteroidę pełną statków obcych i te statki dokądś latają, jak się je uruchomi. Ale nie wiadomo dokąd (ani jak). Kto się odważy polecieć, może zostać milionerem. Albo zginąć w paskudny sposób. Wszystkiego dowiadujemy się z perspektywy bohatera, który, cóż... powiedzmy, że to nie jest książka dla osób, które muszą lubić postacie. Kawał świetnego SF.
A, jeszcze jedno: cała ta opowieść jest przeplatana ogłoszeniami, reklamami i różnymi papierami i cholernie mam ochotę się zabawić w złożenie takiej super wypasionej wersji, gdzie one wszystkie byłyby na różnym papierze etc. Tak, żeby efekt końcowy zawierał wystające tu i tam ulotki i wycinki. Może sobie z nudów zrobię taki projekt, chociaż wydrukowanie go pewnie będzie kosztowało mnie fortunę...
"Abominacja" Dan Simmons 1/10
Zacznę może od tego, że nie jest to książka bardzo zła stylistycznie, czy coś w tym rodzaju, chociaż irytujące jest trochę jak często powtarza się dość nudne i mało przekonujące pitolenie o tym, jak ten czy ów kocha góry. Miałam wrażenie, że Simmonsa one jakoś specjalnie nie pociągają i nie do końca rozumie, co kogokolwiek mogłoby w nich interesować. Co więcej, jakoś od momentu, kiedy bohaterowie w końcu ruszają do Indii i pojawia się Reggie, wszystko jest nawet interesujące. Nie jest to poziom "Terroru", ale też jest fajnie. A potem? Potem ocena leci na łeb an szyję, bo okazuje się, że to co brałam za braki w riserczu (tak, będę się czepiać, że nie jest trudno sprawdzić, jaki kolor oczu miał Hitler) i słabą wiedzę historyczną (nawet w Indiach w 1925 słyszeli o tym przerażającym Hitlerze... tak, w 1925 roku), to wszystko okazuje się kluczowe dla naszej historii. A ta jest tak głupia, anachroniczna i obraźliwa że 1/10 to wciąż wysoka ocena.
Dla zainteresowanych, poniżej krótkie streszczenie tej wzruszającej historii. Uwaga, może spowodować masowe wymieranie szarych komórek. (trzeba zaznaczyć to poniżej, żeby się zapoznać ze spojlerami)
Jest rok 1925. To ważne.
Na Evereście ginie Percival Bromley.
Nasi bohaterowie jadą do mamusi Percy'ego i wciskają jej kit, że pojadą szukać jego ciała, bo chcą żeby im sfinansowała nielegalną wyprawę na Everest. Mamusia się zgadza ale mówi, że nad finansami będzie czuwać jej człowiek, którego spotkają w Indiach.
Bohaterowie jadą do Indii, spotykają rzeczonego człowieka – To kuzynka Percy’ego, która jedzie z nimi wspinać się na ten Everest. I upiera się że będą szukać tego trupa.
Na miejscu okazuje się, i teraz proszę się czegoś złapać, że:
- Percy był szpiegiem
- Na Everest wchodził z jakimś żydowskim małolatem
- Bo małolat miał mu przekazać zdjęcia kompromitujące Hitlera (ROK 1925)
- Percy, małolat i Hitler – wszyscy z Austrii, ale małolat z jakiegoś powodu uznał za stosowne przekazać te zdjęcia Percy’emu w Tybecie
- Jak dochodziło do przekazywania fotek, to zaczęli ich gonić naziści
- Więc Percy z małolatem uciekli NA EVEREST
- Gdzie zginęli za sprawą ober-nazisty
- nasi bohaterowie szukają trupów i fotek
- naziści też wrócili poszukać trupów i fotek i w międzyczasie przebrani za yeti mordują szerpow naszych bohaterów
- bohaterowie znajdują fotki.
- na fotkach HITLER RUCHA ŻYDOWSKIE DZIECI
- na koniec dowiadujemy się że dzięki tym fotkom Hitler zrezygnował z desantu na Anglię (bo w kluczowym momencie Churchill za pośrednictwem księcia Alberta skontaktował się z Hitlerem i jak potem Hess poleciał do Anglii, to właśnie żeby przekazać Churchillowi, że Hitler ładnie prosi, żeby jednak tych fotek nie ujawniać)
- a w międzyczasie jeszcze bohater spotyka na obiedzie u Churchilla Chaplina i Lawrence’a z Arabii
- I jeszcze ci naziści z Everestu wiedzą, co jest na fotkach i im to nie przeszkadza.
KURTYNA
Wciąż się zastanawiam, czy napisać jakąś pełną recenzję tego dzieła, ale nie jestem pewna, czy ono na nią zasługuje. Ten szajs, ta abominacja, obraża i inteligencję czytelnika i jeszcze na dodatek ludzi walczących w Bitwie o Anglię.
Panie. Panowie. Oto pierwszy raz na tym blogu:
Filmy:
Seriale
Gry komputerowe
Planszówki
Prosta, ale nie prostacka, dobrze oddająca klimat wyścigu kolarskiego. Dodatki sporo dają, nawet "Meteo", które wydaje się nie wprowadzać nic rewolucyjnego, może zaważyć na losach wyścigu. Bardzo polecam osobom, które chcą w planszówki wciągnąć nowe osoby, bo jest łatwa do ogarnięcia. Roota np. zdecydowanie nie polecam do takich celów - żeby go ogarnąć trzeba mieć pewne doświadczenie z tym, jak planszówki działają.
Detektyw: Sezon 1 6,5/10
Ech, słabizna. Już wiem, żeby od tych "łatwych" spraw trzymać się z daleka, bo "łatwy" oznacza w tym wypadku "wykastrowany ze wszystkiego, co fajne". Żadnych szalonych skoków w królicze nory riserczu, żadnego sprawdzania wzrostu nazistów, ot, jakaś tam sprawa, raz-dwa, rozwiązane. No można, ale tak naprawdę nie ma w tym frajdy, którą dawała podstawka, czy nawet L.A. Crimes. No i jeszcze dość osłabiająca ilość literówek i innych błędów na kartach. Ostatnia sprawa najfajniejsza.
"Wiedeński łącznik" zamówiony pierwszego dnia przedsprzedaży i liczę na to, że będzie łogiń, jak w podstawce. Czy kupię Sezon 2? Prawda jest taka, że pewnie kupię, bo kocham tę mechanikę, ale nie będę zadowolona. Kocham tę mechanikę tak bardzo, że oczy mi się śmieją na zapowiedzianą w tej konwencji grę z uniwersum "Diuny" a ja nie lubię "Diuny".
Biedna Hevs. Ale podziwiam profesjonalizm., bo żeby przeczytać beznadziejną książkę to trzeba być profesjonalistą.
OdpowiedzUsuń