piątek, 1 maja 2020

[Rachunek za] Kwiecień 2020

Kwiecień był miesiącem klasyki, głównie klasyki fantastyki, ale i reportażu. Do tego brałam udział w readathonie, co przypłaciłam przykurczem mięśni pleców, ale się udało. Wprawdzie nie czytałam całe 24 godziny, ale też nie taki miałam plan - chciałam po prostu naprawdę czytać cały dzień, jak długo zdołam i wyszło na to, że doskonale wybrałam sobie książkę. 

Książki
C.L. Moore Jirel of Joiry 10/10
Wielka szkoda, że te opowiadania nie ukazały się nigdy po polsku. Kawał doskonałej fantastyki z lat 30., z tych czasów, kiedy gatunki dopiero się formowały, kiedy nic nikogo nie ograniczało i kiedy można było napisać książkę tak pulpową i tak piękną jednocześnie. Jirel porównywana jest często do Conana i... i tak i nie. Obie te postacie są bohaterami podobnego rodzaju fantastyki jeśli chodzi o kreację świata (to wciąż ta granica między fantastyką tradycyjną a nowoczesną), ale jakkolwiek opowiadania Howarda nie są napisane brzydko, daleko im do onirycznej poetyckości opowieści o Jirel. Literacko te teksty zdecydowanie wybijają się ponad średnią tak swoich czasów jak i współcześnie. 
Sama tytułowa bohaterka jest wspaniała i nie przypadkiem pozostała w naszej pamięci i w naszych księgozbiorach przez tyle lat. Prosta, zdecydowana i odważna, nie przestaje być wrażliwa i honorowa. Będąc bezczelna nie przestaje być szlachetna. I chyba właśnie ta szlachetność jej charakteru pozwala jej błyszczeć we wszystkich okolicznościach, czy to w piekle, czy w szponach boga ciemności lub gnieździe wampirów - Jirel nie musi rozumieć sytuacji w której się znalazła, by postąpić odważnie i godnie. I nie musi być przy tym grzeczna :D 
Przerywnik muzyczny: 


Cordwainer Smith, Drugie Odkrycie Ludzkości/Norstrillia 10/10
Chciałam przeczytać zupełnie inną książkę, ale w recenzjach na początku padło porównanie autora do niejakiego Cordwainera Smitha. No i chyba rozumie się samo przez się, że obok takiego nazwiska nie można przejść obojętnie. Kto to do diaska jest Cordwainer Smith? Ano kolejny wybitny autor, o którym nad Wisłą nie słyszano... 
Nie wiem nawet, czy da się opisać jak doskonałe są opowiadania i powieść zebrane w tym wydaniu Maga. Smith łączy science fiction, kosmos, technologię, odległe przyszłości, klonowanie itd. z poetycką, humanistyczną refleksją, zahaczając o niecodzienne formy (chińskie przypowieści, wiersze, pieśni). To nie tyle opowiadania o jakichś czasach co mitologia tych czasów, ich folklor i legendy. Takimi też, poetycko-legendarnymi prawami rządzi się Instrumentalność, takie są opowieści o osobach, które ją kształtowały i zmieniały na przestrzeni tysiącleci. 
Niesamowita literatura, wolna od gatunkowych okowów, wyobraźnia i wrażliwość spuszczone ze smyczy. 

Jerzy Ambroziewicz Zaraza 8/10
Reportaż o epidemii ospy prawdziwej we Wrocławiu w latach 60. Tak jakoś tematycznie się to zbiegło z koronaliami. Dobry tekst, sprawnie napisany i dał mi perełkę-motto ostatnich miesięcy:

Niepokój bowiem wysusza nas wewnętrznie.

 

Alfred Bester The Stars My Destination 10/10
JASNY GWINT. To moja readathonowa lektura, genialna powieść o obsesji i zemście, spektakularna, szalona, doskonała. Przez to jak odważna jest wizja tej przyszłości nie zestarzała się ani odrobinę, a myślę też że żyje w wielu innych dziełach. Po polsku jako "Gwiazdy moim przeznaczeniem".

Planszówki
Escape Tales: Rytuał przebudzenia 8/10
Podchodziłam trochę jak pies do jeża, bo Escape Room od FoxGames mnie nie porwały, a do tego nie lubię zagadek. No ale od słowa do promocji wyszło, że kupiłam. No i teraz czekam na kolejną, bo już zamówiłam w przedsprzedaży. 
Zagadki mnie wkurzały, niektóre nawet bardzo (to głównie moja wina, nie zagadek, ja po prostu jestem jak Rysiu Cypher, nie lubię zagadek), ale klimat i mechanika są świetne, a wielość zakończeń sprawia, że podejmowane przez gracza decyzje mają swoją wagę. Jest niepokojąco, potem dość psychodelicznie - zdecydowanie polecam. 

Pierwsi Marsjanie 9/10
Kulawe dziecko Ignacego Trzewiczka, gra na którą wylano tyle hejtu, że właściwie martwa. A szkoda, oj jak szkoda, bo ta gra jest świetna. I na pewno lepsza od Robinsona. Co ją zabiło? Otóż przekonanie, że będzie to Robinson in spejs, a tymczasem (jak zresztą Trzewik mówił) to jest hard sf, bardzo przyziemne i owszem, z masą klimatu, a nie jest to klimat przygodowy. Tu trzeba analogowo, ręcznie mrówki patykiem napierdalać. Kocham, uwielbiam, płakać mi się chce na myśl o tym, że ta gra nie dostanie drugiej edycji, której - nie ukrywajmy - potrzebuje. 
Czy to jest gra idealna? Otóż nie. Szwankuje tak zmieszana z błotem instrukcja, z której nowy gracz nic się nie dowie. Nie jestem też pewna, czy aplikacja działa do końca tak jak powinna, czasem opisy są niejasne. Szata graficzna jest zbyt ciemna - ale to ja i moja nienawiść do trybów ciemnych na których nic nie widzę. 
Mechanicznie jednak ta gra błyszczy. Niby to to samo co Robinson, ale dopracowane, uproszczone, wygładzone i naoliwione. Kiedy już się załapie o co chodzi, jak wygląda runda, wszystko śmiga. Niby w Robinsonie też jest wszystko po kolei na planszy narysowane, ale nie aż tak. Tu wszystko jest logiczne i ma swoje miejsce, a do tego aplikacja podpowiada co gdzie kiedy. 
Gra jest trudna, ale nie w sensie mechanicznym, po prostu trzeba mądrze podejmować decyzje i mieć szczęście. Podobało mi się to, że na pewnym etapie byłam przekonana że już po mnie i nie zdążę, a szczęśliwym trafem uszkodzenia nie były aż tak poważne i udało mi się wyciągnąć pozytywna przygodę. Przypadki się w życiu zdarzają.
Ta gra mnie naprawdę wciągnęła, po tym, jak rozłożyłam ją po raz pierwszy, leżała na stole kilka tygodni i codziennie raz-dwa razy do niej siadałam. Jest też przyjemnie szybka, bo pomijając set-up rozgrywka trwa około godziny. Świetna do gry solo (ale ja jestem dziwna, bo mi nie podchodzi Robinson solo).

Gry
Borderlands 2 7/10

Borderands 7/10
Poziom trudności fajniejszy niż w dwójce, ale szybko daje o sobie znać to, co mnie wkurzało, kiedy grałam w nią po raz pierwszy (solo, teraz gram w koopie) - nudne jak flaki z olejem, powtarzalne questy. Natychmiast przypomniałam sobie, że nie robiłam prawie wcale pobocznych misji, chociaż mam tendencję do maksowania gier, bo po prostu umrzeć można było z nudów. 

GemCraft: Chasing Shadows 10/10
Moja ulubiona odsłona serii to Labirynth, ale jak się nie ma na steamie co się lubi i tak dalej... Brnę sobie naprzód, chociaż na pewno nie jestem jednym z tych świrów co mają nabity milionowy poziom. Po prostu powoli tam sobie zmierzam :v Chcę ją jakoś przejść/zakończyć zanim kupię kolejną. Robaczki towarzyszą mi od pierwszej odsłony i nic nie wskazuje na to, że je porzucę. 

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia