piątek, 3 lipca 2020

[Recenzja] Beata Chomątowska "Betonia"



Kto? Beata Chomątowska

Co? "Betonia"

Dlaczego? Wszystko mnie w niej ciekawiło 

Kiedy? Lipiec 2018

Ocena:  5,5/10, jak można być tak nieświadomym własnych uprzedzeń? 



tl;dr

Fragmenty dotyczące historii budownictwa z prefabrykatów - ciekawe. Opowieści o artystach, socjologach i innych "znawcach" - tragikomiczne. Zdjęć w tej książce masa - a wszystkie zupełnie bez sensu. Co trzeba było zobaczyć - musiałam szukać w Googlach.

Wersja dłuższa, niemniej dość chaotyczna

Była ładna, ok? Z całkiem dobrego domu. Proszę nie oceniać moich wyborów czytelniczych. 
Lubię reportaże i lubię architekturę. Lubię opowieści o ludziach, a architektura to pretekst by tych ludzi pokazać wielu i bardzo od siebie różnych, by opisać czasy w jakich powstała i czasy w jakich przyszło jej trwać - lub zginąć. 

Nie, nie zadawałam zbyt wielu pytań. Tytuł mi wystarczył. 
Urodziwą okładkę otwarłam bez uprzedzeń, chociaż z pewnymi oczekiwaniami: miało być ciekawie. I z obrazkami. Nie wydaje mi się, bym oczekiwała od książki Chomątowskiej zbyt wiele. Miała być interesująca, miała mi pokazać pewne czasy i pewnych ludzi. I jakkolwiek historia budownictwa z prefabrykatów okazała się bardzo ciekawa, tak niestety opisani ludzie tacy nie byli. Życie mieszkańców bloków, ich komentarze, wrażenia uważam za interesujące. Niestety większość bohaterów “Betonii” stanowią różnej maści “artyści” oraz socjologowie, którzy kompletnie nie mogąc znaleźć porozumienia z mieszkańcami bloków, chcą im i tak dopomóc w ich betonowej niedoli. Chomątowska, przynajmniej takie są moje odczucia, stara się w miarę obiektywnie przedstawiać dokonania bardzo różnych osób starających się zadbać o blokowiska i ich mieszkańców. Pokazuje i artystę sadzącego sałatę i ludzi całkiem zadowolonych z tego gdzie żyją. Obraz jaki się z tego wszystkiego jednak wyłania jest... chyba zwyczajnie przykry. 
Oto mamy duże grono osób zamożnych i wykształconych ociekające wręcz pogardą dla prostaków żyjących w blokach (jak jakieś zwierzęta) i pragnące im dopomóc na różne sposoby, dobitnie udowadniające, że rzeczeni artyści i działacze nie mają pojęcia jakie są realne problemy mieszkańców bloków. Wszystkich ich opętała idea “społeczności”, “więzi” i temu podobnych, i z pomocą sztuki i performansów chcą nieść kaganiec oświaty prostakom, których zachowań naprawdę nie sposób zrozumieć. Szczytem jest rozdział o socjologach prowadzących badania na blokowiskach, “wstrząśniętych” (sic!), że tępy blokers może być kreatywny i nie potrafiących wyciągnąć żadnych wniosków z tego, że pytani lokalsi zwyczajnie nie rozumieją pytań. Doprawdy jest to lektura dość zabawna - oto socjolog zachwyca się nad tym, że pan X chodzi do knajpy ABC, ale jeśli w XYZ, którą nazywa meliną, siedzą jego znajomi - to wstąpi i tam. 

Czy więc jest to książka o blokach? Częściowo tak. Głównie jednak chyba o pogardzie jaką klasa średnia żywi wobec mieszkańców blokowisk. 

Na osobną wzmiankę zasługują liczne fotografie, które nie tylko nie mają związku z treścią, ale jeszcze w większości są po prostu słabe. Zamiast ilustracji pokazujących rożne systemy prefabrykacji albo planów omawianych osiedli - dostajemy wycinki fasad bloków z drugiego końca świata albo zgoła fotografię czyjegoś samochodu zaparkowanego na kompletnie pozbawionym cech charakterystycznych podwórku. Ilustracje były tej książce potrzebne i chwała google grafika, bo Czarne ich nie zamieściło.

Przeczytać można, a nawet warto, jednak bez szału.

1 komentarz:

  1. Nigdy mnie nie kręciły reportaże o architekturze. Ja w ogóle mało w reportaże idę (chyba jeszcze nie dorosłam).
    Mam za to wrażenie, że masz ostatnio pecha do lektur ;)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia