czwartek, 1 kwietnia 2021

[Rachunek za] Marzec 2021

Odnoszę wrażenie, że rachunek za ten miesiąc będzie wyjątkowo niskiej jakości i jedyne, co mogę Wam zaoferować, to duże wiadro wymówek. Przede wszystkim - zmiana czasu. Dla jednych to głupota. Dla mnie to minimum tydzień ciężkiego jetlaga. Niby to głupie, niby się przyzwyczaję, ale uwierzcie mi, w tym momencie czuję się jak coś, co kot przywlókł z pola, a i to tylko dzięki uderzeniowej dawce kofeiny, która mnie jako-tako utrzymuje w przytomności. Obecnie dochodzi godzina siedemnasta. Jako zombie powegetuję tak do dwudziestej, kiedy nagle wstąpi we mnie dzika energia i nie zasnę niemal do rana. I tak wkoło Macieju. 2/10, nie polecam. 
Powód drugi, dla którego poniżej nie będzie nic mądrego, to fakt, że jakoś mi było nie pod drodze z czytaniem w tym miesiącu. Jestem w plecy z wyzwaniem i w najbliższym czasie chyba się z tego nie wykaraskam. Na usprawiedliwienie mam to, że wspomniane w zeszłym miesiącu kursy zabierają mi mnóstwo czasu. Nie powiem, żebym była bardzo o to zła, bo - zupełnie przypadkiem - zorientowałam się, że moja znajomość rosyjskiego ostatnimi czasy niemal wybija sufitem i to właśnie w tych aspektach, na których poprawie najbardziej mi zależało. Wysiłek nie idzie więc w las, chociaż aktualnie jestem w głębokim kryzysie jeśli chodzi o motywację do nauki. A to dopiero połowa semestru! 
Z racji ograniczonego czasu na czytanie ten miesiąc upłynął mi pod znakiem wyzwań - tego, które zawalimy do maja i Fikcyjnego Klubu Książkowego - oraz kończenia książek zaczętych w poprzednim miesiącu. Zmęczenie jednak odsyłało mnie częściej do gier komputerowych niż książek, więc tu się znalazło nawet kilka nowych tytułów! Jak ktoś mnie nie zna, to może nie wiedzieć skąd ten wykrzyknik, ale przypominam, że rozmawiacie z osobą, która od dwudziestu lat gra w Thiefa i nie zamierza przestawać, a nawet gotowa jest zginąć w obronie twierdzenia, że lepsza gra komputerowa nie powstała. 


Książki:

"My" Eugeniusz Zamiatin
Będzie bez oceny, bo ja naprawdę nie wiem, co z tym fantem zrobić. Świat przedstawiony jest rewelacyjny. Matematyczny, skrótowy styl powieści też jest spoko, ale w pewnym momencie zrobił się potwornie męczący plus miałam wrażenie chaosu. Natomiast bardzo możliwe, że to ja po prostu nie byłam w nastroju na tę książkę. Wrócę do niej w oryginale. 


"Kwiaty dla Algernona" Daniel Keyes 6/10 Fikcyjny Klub Książkowy
Autor miał pewne Przemyślenie i chciał się nim podzielić ze światem, bo było ważne. I tego nie neguję. Problem z tym, że chyba sam nie wiedział, co z tego przemyślenia wynika i co chce powiedzieć. Być może po prostu szło o ogólną beznadzieję sytuacji, z której nie możemy się wyrwać nawet jeśli będziemy mieli magiczną operację, która z kretyna zrobi geniusza. Czy może o to, że geniusz o emocjonalności dziecka to nie jest dobre połączenie albo o to, że sama inteligencja nie zrobi z ciebie dobrego człowieka. Koniec końców, Keyes nie dochodzi do żadnych wniosków a nawet często sobie przeczy. 


"Uczeń czarnoksiężnika" Witold Jabłoński 9/10 ...które zawalimy do maja
Powrót po latach, powrót, do którego się szykowałam od bardzo dawna i którego się bałam i okazuje się, że zupełnie niesłusznie. Pierwszy raz czytałam dwa pierwsze tomy (bo dalszych jeszcze nie było) cyklu "Gwiazda Wenus, gwiazda Lucyfer" na samym początku liceum. Podobały mi się wtedy szalenie i zdecydowanie nauczyły mnie więcej o historii niż całe 10 lat nauki w szkole. Tak się powinno pisać powieści historyczne. Tak się powinno pisać o średnowieczu. Ponownej lektury obawiałam się jednak nie ze względu na warstwę merytoryczną a na poglądy narratora, które - bałam się - po latach będą nadmiernie wiały gimnazjalnym satanizmem, który bawiłby mnie lat 15 ale już mnie lat, khem, dwa razy więcej.  
Z ulgą mogę jednak zadeklarować że jest dobrze! Zdecydowane i obrazoburcze przemyślenia i opinie Witelona są po pierwsze dobrze umocowane w mentalności ludzie tamtych czasów a po drugie są nadal śmieszne jak wszyscy diabli. Wydaje mi się, że to jest właśnie siłą tej "kontrowersyjnej" książki: dystans między autorem, narratorem i czytelnikiem. Nie miałam ani przez moment wrażenie, że co bardziej kontrowersyjne twierdzenia bohatera są mi wciskane do głowy jak propaganda a jego bezbożność i grzeszność pozostają tym właśnie: bezbożnością i grzesznością w kontekście XIII-wiecznej Europy. 
O czym to, dla niezaznajomionych? Otóż powieść (cały cykl) przyjmuje formę wspomnień spisanych przez Witelona z Borku (znanego także jako Erazm Ciołek) - autentycznego średniowiecznego uczonego, speca od optyki, filozofii i psychologii. Między innymi. Witelon zwiedził pół świata, brał udział w ważnych wydarzeniach politycznych i znał wielu ważnych ludzi, materiał na powieść jest więc pierwszej klasy. Co więcej Jabłoński osadza bohatera w kontekście gdzie się da i jak tylko się da - nie ma więc w tej powieści ani jednej nudnej chwili. W ogóle, miłośnicy średniowiecza odnajdą tu wiele mniejszych i większych smaczków. Za samo neutralne użycie słowa "bohomaz" należą się oklaski. 
No i jeszcze o tych kontrowersjach. Bo to jest niby książka antykościelna. Bohater-narrator jest antykościelny, owszem. Jest w końcu satanistą. Witelon w ogóle ma mnóstwo kontrowersyjnych poglądów, niektóre są kontrowersyjne z punktu widzenia współczesnego, inne - w kontekście połowy XIII wieku. To czyni go fascynującym, zabawnym narratorem i bohaterem, dość nieprzewidywalnym, ale nie można powiedzieć, by zupełnie oderwanym od sobie współczesnych i to jest właśnie największa siła tej powieści. Witelon patrzy krytycznie na swoją epokę, szczególnie na kościół, ale nie robi tego z banalnej perspektywy XXI wieku. Jest bardzo, ale to bardzo człowiekiem średniowiecza. Jeśli kogoś razi, że się bohater nie za ładnie wypowiada o "klechach" a za to bardzo lubi blondynów, no to nie polecam, choć uważam, ze tak czy siak warto chociaż spróbować, bo to literatura najwyższej klasy. 
Jeszcze o elementach fantastycznych: niby są. A jakby ich nie było. I to dobrze. Ponieważ całą opowieść poznajemy z perspektywy Witelona, również rozmaite spotkania z nadprzyrodzonym widzimy jego oczami (co w kontekście studiów Witelona nad psychologią postrzegania jest smaczkiem samo w sobie), a to oznacza, że cokolwiek by się nie działo, poznajemy jedynie interpretację wydarzeń poczynioną przez człowieka głęboko wierzącego w istnienie diabła, magii itp. 
Język powieści nie jest stylizowany, tu i tam pojawiają się smaczki w rodzaju wspomnianych już bohomazów, ale generalnie czytelnik niezapoznany ze staropolszczyzną nie napotka tu problemów. Wiecie, XIII wiek to są czasy powstawania Bogurodzicy i pierwszego zdania po polsku. Jakkolwiek zaśliniłabym się ze szczęścia na widok wersji w staropolszczyźnie, tak wiem, że byłoby to przedsięwzięcie karkołomne. 


Gry:

Thief II: Death's Cold Embrace 9/10
Już się zachwycałam. Aktualnie zrobiłam sobie przerwę od grania, bo nie bardzo mam czas a i nie chce się że tak powiem, wyprztykać z tego towaru. 

Sunless Sea 7/10
Darmocha z Epica sprzed paru tygodni. Super klimat, lore itd. Szkoda tylko że tak ogromna część rozgrywki to czytanie. Gdyby to była książka albo gra planszowa to by mi to nie przeszkadzało, ale od gry komputerowej oczekuje jednak trochę lepszego wykorzystania medium. Niemniej godne rzucenia okiem, choć jest to jedna z tych gier, które zabierają dużo czasu.

GemCraft Frostborn Wrath 10/10
Wpadła nowa aktualizacja, to i ja... Wróciłam do nałogu. 

Borderlands 2 7/10
Dokończyłam wątek główny i jedziemy z drugim podejściem, tym razem trudniejszym. Sama gra ma meh fabułę, ale w koopie gra się spoko. 

Aeon's End 8/10
Wersja cyfrowa planszówki, o której dużo słyszałam, że jest rewelacyjna solo. Nie mogę po wersji cyfrowej ocenić jak gra się w faktyczną grę (tutaj nemesis jest zautomatyzowana), ale sama gierka jest miodna. I naprawdę mnie wciągnęła. 

DX-Ball 2 20th Anniversary Edition 7/10
Arkanoid. Spoko, ale w tych wersjach na pc naprawdę irytuje mnie konieczność grania myszką. 

Tomb Raider 8/10
Ten pierwszy-pierwszy. Mówcie co chcecie, ale sposób w jaki Lara się porusza sparks joy za każdym razem jak to widzę, nieważne, że to kilka poligonów umownie ułożonych w kształt kobiety. Podejście do dźwięku też jest rewelacyjne, nie mam przez moment wątpliwości, że chodzę po jakimś podziemiu. 

Planszówki:

"Low Memory"
Bez oceny, bo nie skończyłam, ba! ledwo zaczęłam, przeszłam prolog dla przypomnienia sobie zasad serii i jakoś tak wyszło, że już nie znalazłam czasu, żeby do niej usiąść. 

Plany na kwiecień

w ramach ...które zawalimy do maja - "A Plague of Pythons"
w ramach kończenia, co się zaczęło - "Riverman", "Веер"
w ramach kontynuacji cyklu - "Metamorfozy"
w ramach tego, co leży, a co się niedawno kupiło - "W górach szaleństwa" tom 2, "Twierdza", "Świnia na sądzie ostatecznym"
w ramach rosyjskiej klasyki - "Obłomow"
w ramach planszówek - "Pierwsi Marsjanie", "Robinson Crusoe" (w końcu chcę się przekonać do solo), "Escape Tales: Low Memory" (bo wciąż leży)

Jak widać jest bardzo ambitnie, ale mam nadzieję zrealizować chociaż kilka z tych planów. Obecnie jestem trochę na etapie osiołkowi w żłoby dano, bo cholernie chcę czytać tę "Twierdzę", tę "Świnię" i "Metamorfozy" a jednocześnie "Plaga pytonów" też nie jest od macochy. 


Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia