wtorek, 1 czerwca 2021

[Rachinek za] Maj 2021

Maj to był dziwny miesiąc. Przede wszystkim wydał mi się jakiś – dla odmiany – bardzo długi i kiedy spojrzałam w notatki dotyczące tego, co przeczytałam/obejrzałam, aż wierzyć mi się nie chciało, że to wszystko było w tym samym miesiącu.

Przede wszystkim natychmiast przyszły konsekwencje nieukończenia żadnej książki w kwietniu – w ciągu pierwszych dni miesiąca szybko podkańczałam napoczęte książki. Potem przyszła pora na finał słynnych rosyjskich kursów, które towarzyszyły mi od lutego i zabierały sporo czasu. Ale już – Koniec! Chciałam oczywiście natychmiast zabrać się za kolejne, ale nadeszło zmęczenie materiału, na razie robię sobie wakacje. Może na jesieni znajdę w sobie więcej sił ;) Na nowy semestr powinny się też pojawić nowe tematy zajęć. Zmęczona czy nie, jestem jednak zachwycona ilością i jakością zdobytej wiedzy. Poziom mojego rosyjskiego podskoczył drastycznie w ciągu zaledwie trzech miesięcy (może w końcu skończę czytać tego Черновика, haha) a i o literaturze dowiedziałam się bardzo wiele. Oczywiście skutek jest zgrubsza taki, że mi się rozrosła lista książek do przeczytania...

Ponieważ jednak, za sprawą kursów, czytania o rosyjsku oraz dysfunkcji procesu motywacji wyzwanie roczne (oraz, khem, pozostałe...) można uznać za zawalone, podjęłam się lektur, które z racji presji czasu musiałam niestary odkładać. Na pierwszy ogień poszedł „Moby Dick” Hermana Melville’a. Jestem daleka od skończenia go, ale parę uwag na temat wielorybów znajdziecie na dole.

Była okazja do pogrania w planszówki i było (i jest nadal) sporo czasu spędzanego nad grami komputerowymi. Mam za to nadzieję, że w czerwcu pogoda wreszcie pozwoli na wyjazdy na wycieczki rowerowe, bo to się robi niego irytujące na tym etapie.


Książki

"Metamorfozy" Witold Jabłoński 8/10

Jaka jest najlepsza epoka historyczna i czemu to średniowiecze? Podobało mi się w liceum, podoba mi się nadal. Witelon jest dupkiem, średniowiecze jest wspaniałe. 


"Twierdza" Paul F. Wilson 4/10

Wyczuwam zmarnowany potencjał (ok. 100 strony) bo ewidentnie mamy tu postać "dobrego Niemca" który jest w opozycji do Niemców złych. Znacznie ciekawsza byłaby opowieść o ludzkim źle Niemców skonfrontowanym że złem nadludzkim i pradawnym. Można by było coś ciekawego w ten sposób powiedzieć. Jakoś ustawić te dwie rzeczy w perspektywie. Zmusić czytelnika do wyboru a potem do refleksji czemu takiego wyboru dokonał. Nad tym czy istnieje "mniejsze zło". I czy mniejsze jest jednostkowe zło jakiegoś pradawnego plugastwa czy może jednak wszechogarniające ale ludzkie zło Niemców. Czy gorzej jest wystąpić przeciw Bogu czy przeciw ludziom. 

Tymczasem dostajemy kosmicznie durną historyjkę, która napisana jest fanficzkowym stylem o postaciach tak nastoletnich, że nie wiadomo za co się złapać. Jedyny plus to, że - ALLELUJA - bohaterowie kłamią, a to niestety jest bardzo rzadkie w literaturze. Jest też pewien potencjał w niektórych wątkach (bohater-Żyd odkrywa że Wąpierz-Zębuszek boi się krzyża), jednak więcej w tym typowo amerykańskiej ignorancji, pieprzenia o świątbliwym wehrmachcie i innych bzdur. Ogółem nie polecam, chyba że jesteście koneserami literackiego śmiecia, ale to dzieło nie jest z kategorii zabawnych, śmieszne się robi, jak próbujecie komuś wytłumaczyć fabułę. 


"72° poniżej zera" Władimir Sanin 9/10

Dzielni polarnicy, twardzi jak skala i mięciusi w środku jak małe pingwinki bohatersko zmagają się z przeciwnościami antarktycznej zimy. Paliwo gęstnieje na galaretę, ciągniki zawodzą, odmrożenia, głód i brak papierosów dręczą naszych bohaterów, ale kto jak kto, ale oni nie poddadzą się bez walki. I to wszystko w dodatku oparte na faktach, napisane przez najprawdziwszego polarnika. 

Powieść składa się w równym stopniu z akcji współczesnej co i retrospekcji przybliżających nam bohaterów. I jacy to są bohaterowie! Dzielny czołgista, co to go Niemcy zastrzelili a on uciekł, nieśmiały kucharz-sierota w szponach strasznej "cioteczki", były bokser, lekarz, kierowca, traktorzyści i mrukliwy obrońca sierot, słowem POLARNICY. Ach, uwielbiam. Natrafiłam na te książkę przypadkiem ale niewątpliwie jeszcze do niej wielokrotnie wrócę. 

Niestety to jedyny tekst Sanina wydany po polsku (za to na allegro chodzi po 2zł). Ale właśnie wychodzą dzieła zebrane po rosyjsku, więc trzeba znaleźć jakiś piniondz i zakupić... 


"Kim Jiyoung. Urodzona 1982" Choo Nam-joo 6/10

Czy to w ogóle można nazwać powieścią? To jest bardziej reportaż, tylko że też nad miarę rozdmuchany. Wątek dziwnego zachowania bohaterki nijak się ma do reszty tekstu (domyślam się że chodzi o to, że Kim Jiyoung jest tymi wszystkimi kobietami - wszystkimi kobietami w ogóle - i to ma podkreślać uniwersalność jej historii, ale to nie działa i w ogóle nie jest wykorzystane w tekście). 

Co do samego stylu opowieści - To bardziej jakieś streszczenie, notatki do tekstu niż tekst gotowy - być może trochę gra tu rolę kultura. Nie czytałam chyba żadnej innej koreańskiej książki, doświadczenie z literatura krajów ościennych (niewielkie) podpowiada mi, że może to jest kwestia akceptowanego w tamtych okolicach sposobu opowiadania, który może nie za dobrze przenosić się na moje własne podwórko. Z drugiej strony czytałam napisane w podobny sposób teksty które były dużo lepsze. 

Słowem, wypada ten tekst bardzo słabo literacko. A w dodatku czyta się to przykro, bo sytuacja bohaterki jest nieciekawa i bez wyjścia. Co do zgodności że stanem faktycznym ocenić nie jestem w stanie, więc - choć się nie znam - to się nie wypowiem. 

Miałam kopie z Legimi i stan techniczny tego ebooka jest taki, że rozważałam udanie się nie na jakąś szanującą się stronę ale na chomika, bo tam pewnie znalazłabym lepiej sformatowany plik. No ale Legimi ma w dupie co sprzedaje, ich zdaniem odpowiedzialność ponosi wydawca. Także wstydź się wydawco. 

Ta ocena na górze to taka średnia z tego, ze literacko to się w ogóle nie broni (2/10), ale z drugiej strony jest interesujące i porusza ważne tematy. Myślę, że lepiej byłoby gdyby to był bardziej reportaż (nawet mockumentary) a nie ten powieściopodobny twór. 


zaczęte 

"Черновик" Siergiej Łukjanienko

To jest taki rodzaj literatury, o którym trudno napisać coś więcej. Ot, czytadło. Jakiś tam pomysł na świat, standardowy bohater Łukjanienki, całość napisana ładnie, sympatycznie i w ogóle jest git. Jeśli ktoś szuka książek do nauki języka to zdecydowanie polecam Łukjanienkę - dużo prostego, codziennego słownictwa, trochę o realiach, trochę do śmiechu.  


"Moby Dick" Herman Melville

Dopiero zaczęłam, jakaś 1/4 za mną, ale czuję że muszę o tej powieści wspomnieć i to nie tylko przez wzgląd na jej objętość czy znaczenie dla kultury. Otóż... Przede wszystkim staram się zawsze jak najbardziej ograniczać przedsądy (gdzie jest Roman?). Pozwala to uniknąć rozczarowań i nieporozumień. Trudno jednak podejść z zupełnie czystą głową do powieści sprzed niemal 200 lat i to tak znanej. Widziałam nawet film, ale tak dawno temu, że sama nie wiem, czy w całości. Poza tym - opętany obsesją kapitan polujący na białego wieloryba. To wiedziałam i to widziałam wielokrotnie wspomniane kulturze, zwykle w formie humorystycznej. Jak Boga kocham nie przyszło mi jednak do głowy, że sama to powieść może być z napisana tak... Ironiczne. 

To powieść z 1851 roku. Opasła klasyka literatury. Powiedzieć, że spodziewałam się że będzie nudna, to byłoby nadużycie. Natomiast sądziłam, że będzie to poważne dzieło, które celebrować się będzie dość powoli. A tymczasem... Tymczasem bardzo szybko zaczęłam kwiczeć. Nasz główny bohater-narrator to dość zabawne stworzenie sam w sobie a jego, khem, przyjaźń z Queeqegiem to źródło nieustannej radości. Sam Queequeg, że swoim niezachwianym rozsądkiem, to zresztą dopiero wierzchołek góry lodowej, bo załoga Pequoda to zbieranina prześmiesznych indywidualności. 


Filmy

"Jak rozpętałem II Wojnę Światową" cz. 1 i cz. 2 9/10

Jeśli macie wątpliwości co do tego, czy ten klasyk klasyków i matecznik pewnego znanego na całym świecie mema daje radę tak jak pamiętacie sprzed lat, to zapewniam was: daje radę. Franek uroczy, stereotypy prześmieszne, a burdello niestety bum bum. 


Gry komputerowe

Zacznijmy od tego, że zgrzeszyłam. Niestety ale skuszona promocja i dodatkowym bonem kupiłam grę na Epicu. Tak, brzydzę się sobą. Problem w tym, że nie żałuję. Do mojej kolekcji dołączył bowiem, od dawna goszczący na whishliście, "Hades".

Hades 10/10

Prawdę mówiąc nie spodziewałam się, że powstanie gra, która mnie tak wciągnie. Od czasów „Thiefa II” wszystko było mniejszym lub większym rozczarowaniem. „Hades”, mimo tego, że jego interpretacje mitologii cuchnie postmodernistyczną popkulturą, jest sztos. Podoba mi się przede wszystkim duży nacisk na fabułę i że dialogi nigdy nie są obowiązkiem do odklikania. Podoba mi się sama rozgrywka i to, że nareszcie dostałam grę, w którą muszę uczyć się jak być coraz lepsza (mimo tego, że jakieś tam bonusy się sobie z czasem dokłada). No i niestety, ale ja nie mam odporności na rouge-like’ową klątwę „a spróbujmy jeszcze raz”. Z kategorii mała rzecz a cieszy – sterowanie kontrolerem jest rozpisane sztos, wygodnie i dość idiotoodpornie. Jako osoba, która z kontrolera korzysta rzadko – bardzo to doceniam.


Borderlands 2 6/10

Miejscami ta gra jest tak leniwa i wkurzająca, że nawet gra w koopie irytuje. Dla misji w grach, polegających na bieganiu z miejsca w miejsce, jest sporo biegania bez sensu w piekle. Mam wrażenie że zdecydowanie dojrzałam do jakiegoś innego koopa ale nie przychodzi mi nic do głowy.

 

Planszówki

Root 9/10

Kocham. Kocham Roota, bo to kolejna gra, której trzeba się nauczyć. Nie zasad, ale sposobu gry. I ta różnorodność frakcji. Omnomnomnom. No przepyszna jest ta gra a do tego wręcz agresywnie śliczna. Zdecydowanie nie jest to tytuł do zabrania na spotkanie z kompletnymi casualami, chyba że wie się, że ich tak skomplikowana planszówki zafascynuje. Ostatecznie Root nie jest trudny do ogarnięcia na podstawowym poziomie (zasad), schody zaczynają się, kiedy trzeba zgodnie z tymi zasadami spróbować wygrać. Ponieważ każdy sobie rzepkę skrobię, trzeba kontrolować nie tylko zasady właśnie frakcji ale również działania przeciwnika.

 

Architekci zachodniego królestwa 7/10

Po jednej grze trudno oceniać ostatecznie, jednak jest to przyjemna gierka w oszukiwanie na podatkach, okradanie skarbu państwa i ten, a, tak, w budowanie średniowiecznej katedry. Przyjemne, polecam.


Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia