środa, 25 sierpnia 2021

[Rachunek za] Lipiec 2021

Na drodze do opublikowania tego rachunku stanął mi urlop, bo właściwie napisałam go już w pierwszym tygodniu sierpnia. Jakkolwiek jednak pisanie na telefonie jest bardzo wygodne, tak publikowanie na blogspocie już niekoniecznie, a potem, potem to mi się zwyczajnie nie chciało. Wracam jednak, tak w przerwie pisania rachunku za sierpień. 


Książki

Moby Dick 10/10 

Czy można opisać białość wieloryba? Melville'owi zajęło to dwa tomy (jakieś 800 stron) mnie ze dwa miesiące samego czytania, chociaż trudno mi powiedzieć, żeby to było jedno z tych przeżyć, kiedy czytanie trwa, bo brnie się przez nie jak pod wiatr. Wręcz przeciwnie. "Moby Dick" to książka, która należy smakować. I w trakcie czytania której całe godziny czytałam i oglądałam dokumenty o wielorybach, więc to też swoje dołożyło do czasu lektury.

To jest zdecydowanie najbardziej niesamowita książka, jaką w życiu czytałam. To jak bardzo Melville nie dba o zasady... o jakiekolwiek zasady, jest zachwycające. Ahab jest tak dramatyczny, że kiedy tylko pojawia się na pokładzie (a niekoniecznie bierze udział w opisywanej scenie!) to całość z prozy zmienia się w dramat. Bo tak. Opisy akcji są w tej powieści rzadkie, ale kiedy się już pojawiają to ich rozmach zapiera dech w piersi. Francois Barranger musi zrobić z Moby Dicka taki album jak z opowiadań Lovecrafta i niech już się za to zabiera, bo będzie miał sporo malowania ^^" 

Tylko od razu napiszę - to nie jest ksiązka, dla ludzi czytających dla fabuły. Jest tu ona bardzo pretekstowo potraktowana, w sensie, nie można odmówić rozmachu i dramatyzmu historii człowieka płynącego zemścić się na wielorybie, który odgryzł mu nogę, rzecz w tym jednak, że ta historia nie jest sednem książki. Tkwi sobie w jej tle i dzieje się nijako pomimo przemyśleń bohatera a nie za sprawą jego działań. 

Wiem, że przeczytam "Moby Dicka" jeszcze wiele, wiele razy, chociażby po to, żeby stwierdzić, czy Melville na pewno zdetronizował Dostojewskiego na mojej liście wszechczasów, ale generalnie mówimy o takim właśnie kalibrze czystej, niepohamowanej zajebistości. 


Światu nie mamy czego zazdrościc 9/10 

Bardzo dobry reportaż o uciekinierach z Korei Północnej. Autorka skupia się na grupie pochodzącej z jednego regionu, pokazując różne grupy społeczne i ich losy na przestrzeni wielu lat aż po ucieczkę (tu sposoby też są różne) i życie w Korei Południowej. Właśnie dzięki temu zawężeniu opisywanej grupy łatwo pokazać jest różnice i podobieństwa w sytuacji społeczno-finansowej bohaterów ale także to jak poszczególne osoby radzą sobie w tru dnych sytuacjach, jakie mają możliwości i jakich dokonują wyborów. Zdecydowanym plusem reportażu jest też to, że jest przede wszystkim o ludziach, bardzo specyficznej grupie ludzi. Rewelacyjny jest rozdział o tym, jak nasi bohaterowie radzą siebie po ucieczce - i dlaczego właśnie w ten sposób. 


Wyborny trup 6/10

Powinno to robić na mnie większe wrażenie ale chyba ten pomysł widziałam już zbyt wiele razy w licznych sf, by robił na mnie poruszył. Brakuje mu jakiegoś rozmachu, jakiejś... Elisonowości. 

Przede wszystkim, nie bardzo rozumiem, co autorka chciała przekazać. O czym jest ta książka? Niby to tak straszno, że kanibalizm, że ludzie zabijają zwierzątka, ale... Ani przez moment (autorka) nie poświęca czasu ofiarom. Wszystko obserwujemy z perspektywy bohatera, który niby się brzydzi, ale jednak dobrze jest mięsko wszamać, nawet jak jeszcze chwilę temu było gwiazdą rocka a jego własna "samica" wprawdzie dostaje imię, ale w ostatecznym rozrachunku jest tylko rozpłodowym rzeźnym zwierzęciem, które nie zasługuje na podmiotowość. Bohatera obrzydza jego siostra (która jest faktycznie najstraszniejszym, co można w książce znaleźć) ale sam tak naprawdę różni się od niej tylko pozorną refleksją, z której nic nie wynika. Jest hipokrytą przekonanym o swojej moralnej wyższosci. Historia jego właściwie kończy się happy endem. Czyli co? Po co to było? 

Autorka wcale nie zagłębia się w moralne czy emocjonalne konsekwencje kreacji swojego świata. W dodatku - niespecjalnie szokuje, ponieważ, jak pisałam, los osób (ale właśnie, czy osób? kolejny zmarnowany temat) jest obserwowany z zewnątrz, z perspektywy kogoś o pozornej refleksji, z której ostatecznie nie wynika żadna zmiana. Nie jestem zwolenniczką fanatycznego parcia do tego by bohater podlegał w trakcie tekstu zmianie ale niech będzie interesujący. 


Gry

Hades 10/10

Trochę pograłam na początku, potem długa przerwa z różnych względów. Jak pisałam poprzednio fabularnie trochę zgrzyt, nie do końca podobają mi się interpretacje postaci mitologicznych, ale ogółem wszystko jest wewnętrznie spójne, a sama rozgrywka jest doskonała. Przede wszystkim oferuje mnóstwo sposobów na utrudnienie sobie życia, tak że gra cały czas jest wyzwaniem. 

FACTORIO, COCAINE/10

Niech was ręka boska broni przed tym diabelstwem. To najkrótsza - i najtańsza! - droga do zostania narkusem bez roboty na świecie. Niby wiedziałam że ludzie mówią na to "cracktorio". Niby recenzje są pełne ludzi którzy grali w to przez tysiące godzin i nie mogą przestać. Niby ja dałam radę na etapie darmowego demo przerwać ten cykl uzależnienia nim było za późno. Ale wiem, że FABRYKA MUSI ROSNĄĆ. Jestem jak niepijący alkoholik po dosłownie 3 dniach z tą grą. I naprawdę najbardziej na świecie marzę o tym, żeby wziąć miesiąc wolnego i siedzieć praktycznie bez snu i budować kolejne pasy transmisyjne. 

W skrócie, o co w tym chodzi? Fabularnie wygląda to w ten sposób, że rozbijamy się na obcej planecie i musimy zbudować niemal od zera fabrykę, która pozwoli nam na wybudowanie statku kosmicznego i powrót do domu. Wiec budujemy. Każdy system łączy się z kolejnym, tu wydobycie, tam wstępna obróbka, potem produkcja bardziej skomplikowanych urządzeń, by zasilić badania które pozwolą nam na budowanie bardziej skomplikowanych podzespołów, które posłużą nam do badań... Rozumiecie o co chodzi? W dodatku wyczerpują się złoża węgla w okolicy obozu i trzeba przenieść wydobycie dalej (więc potrzeba kolei dla usprawnienia transportu). Cały ten ambaras powoduje zanieczyszczenie środowiska, które bardzo nie podoba się lokalsom - wyjątkowo wrednym robalom (wiecie jak jest, może to ich planeta ale nie bardziej niż nasza). Jak więc na chwilę jest spokój z produkt ja to trzeba się bronić, jak obrona zorganizowana to trzeba szukać nowych złóż... Kumacie już jak to działa? 


Filmy

"Tuwa" 9/10

Przepiękny (!) film dokumentalny o Tuwie. Pokazuje trzy różne style życia mieszkańców - koczowników z południa, starowierów znad Jeniseju i hodowców reniferów z Todży. Ludzie ci żyją własym rytmem, w zgodzie z naturą i świątecznym kalendarzem.

Film po rosyjsku z angielskimi napisami dostępny na yt reżysera. BARDZO POLECAM. 


Muzyka:

Jakoś tak wyszło, że to znowu ta pora roku, że wspomnimy o muzyce.


"Call of The Wild" Powerwolf 9/10

Nie wiedziałam że świat potrzebuje dance metalu, ale teraz już wiem, że tak. "Sermon of Swords" to wakacyjny hit jakich mało, a i inne utwory nie pozostają w tyle. Dobra płyta, wesoła, takiej mi było trzeba. Mam wrażenie że szczególnie w drugiej jej połowie Attila naprawdę dobrze się bawił.

Czy mam wydanie kolekcjonerskie? No oczywiście, że tak, to w końcu wytwórnia Napalm Records, oni mają najlepsze wydania. Udało mi się uciułać eurasków na wersję 3 płytową (sam album, album z coverami i wersje orkiestrowe) w formie książki. I ja się spodziewałam, że ta książka to będzie wielkości płyty CD, jak bywało drzewiej i jak zwykle bywa (chociażby wytwórnia Season of Mist tak wydaje). Otóż nie. Ona jest wielkości winyla. W środku - teksty, zdjęcia, ilustracje no i oczywiście 3 płyty. Tylko do tego, jak przyczepione są płyty do wnętrza można się przyczepić - ta pianka niespecjalnie działa.  

Pamiętajcie po prostu, żeby po kazaniu mieczy rozebrać się do spowiedzi. 

Albumu można posłuchać choćby tutaj:



"Vadak" Thy Cataflaque 9/10

To chyba jedyny obecnie artysta (którego słucham), który komponuje muzykę zamiast wpasowywać się w gatunkowe ramy i pisać piosenki. I którego płyty kupuję bez przesłuchania. Tym razem inaczej niż w Naiv, wciąż doskonale. Jest elektronika, gitary, growl, piękne kobiece głosy. Sama płyta wydana ślicznie, jak zawsze. 

Oceńcie sami: 



SUKCES! Jest 26 sierpnia a ja wrzucam podsumowanie lipca zamiast pisać podsumowanie sierpnia, ale wrzucam! 

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia