Nowy rok to oczywiście nowe wyzwania. Ponieważ jedyne, w którym udaje mi się wytrwać przez cały rok (choć niekoniecznie zakończyć sukcesem) to wyzwanie goodreads (czyli 52 książki rocznie, i nie, ten typ od grupy na fb tego nie wymyślił...), to na nim głównie się skupię w tym wpisie. Powód jest jeden: w przeciwieństwie do wyzwań tematycznych czy jakichkolwiek innych to ma realny, długotrwały wpływ na to, co czytam. Chociaż staram się unikać książek cienkich, to jednocześnie stronie też od tych lektur, o których wiem, że zajmą mi dużo czasu. Dlatego postanowiłam zmajstrować mały system oceny tego ile czytam uwzględniający różne okoliczności przyrody.
Celem nie jest stworzenie ostatecznego systemu oceny ilości
i jakości lektur, raczej rozwiązanie problemów, które sama sobie stwarzam. Zależy
mi na tym, żeby czytać jak najwięcej, jednak rzecz nie w tym, żeby wliczyć
sobie w przeczytane każdy tomik mangi i zeszyt komiksowy i dopchać to
Szekspirem. Najlepiej w audiobooku.
Chciałabym czytać to, co chcę przeczytać i jednocześnie jest
warte przeczytania, a żeby czynniki związane głównie (choć nie wyłącznie) z
wyzwaniem ilościowym mogły stanowić dodatkową motywację a nie ciążyły mi gdzieś
tuż za granicą pola widzenia. I jasne, ktoś powie, że na cholerę mi to wyzwanie
ilościowe, skoro mi ewidentnie przeszkadza i, cóż, nie przeszkadza. Ja bez bata
nad głową nie zrobię nic. Potrzebuję gry i przymusu, bo własne chęci umiem
ignorować doskonale. Tylko ten przymus ma mieć pozytywne skutki.
Jak więc mam zamiar pokonać problem, który sama stworzyłam? BOHATERSKO!
I przy pomocy Excela.
Uznałam za konieczne niejakie... Zmonetyzowanie tego, co
wyzwanie ilościowe zmienia w wadę, a co nią przecież nie jest. Przede wszystkim
(co dość dobrze pokazują ci wszyscy rekordziści z setkami „przeczytanych”
„książek”) książka książce nierówna. Tego aspektu zupełnie zniwelować się nie
da i nawet nie próbowałam, uznałam jednak że można nieco te kwestie zrównoważyć
bez popadania w obłęd. Tak więc koniec z czytaniem określonej ilości książek
(czy to będzie 12 czy 52 czy 1500). Następuje denominacja wpisów wyzwaniowych i
zmieniamy walutę że sztuk na punkty. Jeszcze je jakoś dowcipnie nazwę (mole?),
roboczo jednak sytuacja przedstawia się tak:
Punkty bazowe
- 100 stron > – 0,5 pkt
- 100-500 stron – 1 pkt
- 500 < – 2 pkt
Rozważałam punkt za każde kolejne 500 stron, ale strony to
jest i tak mało miarodajna jednostka, więc wyjątkowe cegły dostaną po prostu
uznaniowo 0,5-1 pkt w razie potrzeby.
Format
Audiobook – -0,5pkt
Myślę że to dobrze oddaje sprawiedliwość temu, że się z
czymś zapoznałam bez zrównywania tego z faktycznym przeczytaniem.
Własność
Książki z ośmiotysięcznika wstydu dostają dodatkowe 0,5 pkt
przy czym muszą to być książki kupione wcześniej a nie pod te konkretną
lekturę, gdyż ta kategoria ma motywować do czytania tego, co już mam na półkach
a nie kupowania nowych. Rozważam jakiś mały bonusik za czytanie książek z
legimi, skoro za nie płacę, dajmy na to 0,25 pkt ale jeszcze się co do tego
waham.
Język
Główny powód całej tej zabawy, to moja trwająca już bardzo
wiele alt walka o czytanie po rosyjsku. Ja mam umiejętności żeby to robić,
idzie mi jednak wolno (i nie będzie szło szybciej bez praktyki) i w efekcie
trochę poczytam i nie tylko się z niecierpliwię, że mi wolno idzie ale jeszcze
zawale wyzwanie. Więc na początek, książki po rosyjsku dostają +2 pkt.
Bonus
Dodatkowo od 0,5-1pkt na plus lub minus uznaniowo dla książek które
z jakiegoś powodu są, cóż, warte jakiejś korekty względem standardowej punktacji.
Nie chodzi tu o pozycje wyjątkowo dobre ale takie które np. mają dużo stron a mało
treści lub odwrotnie. Albo mały gratis dla jakiegoś wyjątkowego gniota, który
przy stu stronach ciągnie się jakby miał ich tysiąc pięćset.
Cel
Celem wyzwania jest zgromadzenie wyznaczonej bądź jak
największej ilości punktów. Jeśli 52 książki rocznie, zamienić na 52 punkty, to
cel możemy osiągnąć czytając 52 książki o grubości między 100 a 500 stron albo
26 powyżej 500 stron albo słuchając 104 audiobooków. Oczywiście nawet ten
przykład pokazuje że system nie jest idealny, właściwie jest równie arbitralny
jak po prostu czytanie 52 *książek* rocznie, mam jednak nadzieję że pozwoli mi z
większą łatwości i spokojem ducha wybierać kolejne lektury.
Jeśli chodzi o cel na rok 2022, to myślę że zanim życie
zweryfikuje moja piękną excelową tabelę przyjmuję taką klasyfikację:
- 52 pkt – brąz
- 75 pkt – srebro
- 100 pkt – złoto
Tak to się przedstawia w tym momencie. Ponieważ wartości są zupełnie uznaniowe, z pewnością punktacja przejdzie jakieś metamorfozy w trakcie konfrontacji z rzeczywistością. Nie prowadziłam żadnych mądrych obliczeń na ile to ma sens – jedynie stworzyłam tabele dla roku 2021 (stan na 26 grudnia). I w gruncie rzeczy nie wiem, czy odpowiada mi wynik końcowy. Przeczytałam i przesłuchałam łącznie 44 książki. W mojej tabeli wyszło mi 48 punktów. Podobnie, z uwzględnieniem cegieł i cienkuszy oraz po zredukowaniu wartości audiobooków. Wyzwanie prawie zaliczone.
Tylko że nie do końca zgadza się to z moimi odczuciami. Początek
roku miałam dobry. A potem było już coraz gorzej. Z jednej strony czuję że dość
długa lektura Moby Dicka została jakoś uwzględniona (3pkt) a z drugiej mam
wrażenie że audiobookowy rajd na koniec roku wciąż mocno zawyża średnią. Rzecz
w tym jednak, że moje subiektywne odczucia mogą nie być zgodne z
rzeczywistością. Ten rok z jednej strony minął błyskawicznie a z drugiej był
tak długi, że ja ledwo pamiętam, co działo się w styczniu i patrzenie na listę
przeczytanych w kilku miejscach mocno mnie zaskoczyło. Test pozwolił mi jednak
na stwierdzenie że ten sposób punktacji nie doprowadza do jakichś bardzo
gwałtownych zaburzeń w statystykach (nie okazało się że te 44 książki dają
nagle 120 pkt.), więc uznaję zasady za wstępnie ustalone.
Niewątpliwym plusem takie excellowej zabawy jest to, że
tabele można uzupełnić w dowolnym momencie (choćby i 31 grudnia) jeśli tylko
zna się ilość stron i pamięta skąd się książkę miało (w testach olałam ten
aspekt bo nie pamiętam do końca kiedy kupiłam niektóre książki). Poza tym rzecz
wszystko liczy sama a i jakieś dodatkowe statystyki można wygenerować. No i przede
wszystkim można to uzupełniać z poziomu telefonu jak się akurat ma chwilę.
Ponadto każdy może z łatwością zmienić to i owo (np. rosyjski to jest mój
osobisty konik, można zmienić na cokolwiek), łącznie z punktacją. W wolnej
chwili i ja komputerze przygotuje może bardziej wypasiona tabele, gdzie będzie
można sobie te aspekty pozmieniać bez grzebania w formułach.
Ponieważ to pierwszy rok takiego rozliczania będę wdzięczna
za wszystkie uwagi, sugestie oraz uczestnictwo w zabawie (nic tak nie
zweryfikuje założeń jak życie).
Tabelę za zeszły rok można znaleźć tutaj: https://easyupload.io/41658g
Pusta tabela: https://easyupload.io/6vk688
Czy takie rozliczenie sprawi, że wyzwanie nie będzie wpływało na moje czytelnicze wybory? Z pewnością nie. Nawet wręcz przeciwnie, mam nadzieję że zachęci mnie do sięgania po cegły po rosyjsku (tak na oko to „Wojna i pokój” jest warta jakieś 10 pkt, czyli miałabym na nią 10 tygodni). Czy tak będzie faktycznie nie wiem, ale z tabelą w dłoni jakoś z większą ekscytacja patrzę na przyszły rok. Na goodreads ustawię pewnie wyzwanie na 52 albo 40 książek i na koniec roku dostosuję wszystko w zależności od tego ile mi wyjdzie punkciochów.
Będę wdzięczna za wszelkie komentarze, uwagi oraz, oczywiście, współuczestnictwo, jeśli kogoś zainteresowałam taką zabawą :)
Brak komentarzy
Prześlij komentarz