wtorek, 6 września 2022

[Rachunek za] Sierpień 2022

Będzie krótko i na temat, tak dla odmiany, bo większość miesiąca upłynęła mi na urlopie. W efekcie zajmowałam się czytaniem. I to nie że tak trochę, tylko bardzo. Śmiem twierdzić, że prawie jak za dawnych czasów, szczególnie w pierwszym tygodniu urlopu, który spędziłam na tym, czego mi tak bardzo w życiu brakowało a nie zdawałam sobie sprawy - na niczym. Tego rodzaju wakacji nie miałam właściwie od liceum czy 1-2 roku studiów, bo potem zawsze jednak pracowałam chociaż jeden miesiąc, zwykle dwa. No a potem, jak już zaczęłam pracę na etat, to każdy cenny dzień mizernego urlopu należało wykorzystać na maksa. Jechałam to tu to tam, zwykle ruszając już w piątek po ostatnim dniu pracy. Przejazdy, wyjazdy, znajomi, rodzina, zwiedzanie, nawet pobyt nad morzem to nie to samo, bo chociażby na tę plaże trzeba się spakować, pójść i tak dalej. A ja w tym roku robiłam NIC. Poza wypucowaniem mieszkania pierwszego dnia zajmowałam się leżeniem i czytaniem. A także czytaniem i leżeniem. A potem trochę leżałam i czytałam. Z drobnymi porannymi przejażdżkami po okolicach Poznania, ale wyruszywszy rano, koło dziesiątej mogłam już, no kto zgadnie...?

I wydawać by się mogło, że to nic takiego, ale to nie prawda. Nie pamiętam, kiedy tak bardzo wypoczęłam. I wrócił mi nawyk czytania zamiast robienia jakichś innych rzeczy. Od tamtej pory raczej mi nie przechodzi. Mam nadzieję, że już na tym etapie pozostanę. Zresztą to nie tylko jakieś tam teoretyczne subiektywne rozważania, ja mam na to papiery. Statystyki z ostatniego roku wyglądają tak:

strony przeczytane w danym miesiącu (grudzień 2021 niepełen)

strony przeczytane w danym tygodniu

250-300 stron tygodniowo to nie był dla mnie w tym roku zły wynik a w sierpniu zrobiłam go tylko w drugim tygodniu, gdzie przez 3 dni nie miałam czasu ani sił nawet spojrzeć na kindla. Ten wyjazd do Finlandii był naprawdę masakrycznie aktywny, codziennie robiłyśmy po 25k kroków lekko licząc. Nie było czasu na czytanie - a jednak

Wiadomo, że strona stronie nierówna a w dodatku lektury sierpniowe są z kategorii czytadlanej, niemniej 



Z racji czytelniczego szału (10/10, polecam) nie oglądałam nic, ledwo coś tam może przesłuchałam jeden podcast (po urlopie nadrobiłam tylko Zbrodnie Prowincjonalne, no bo jak inaczej?), nie grałam w gry i wcale nie żałuję. 


Książki

Nim zawisną

Drugi tom "Pierwszego prawa" Abercrombiego. Dużo się dzieje, autor robi dobry użytek z tego jak wielu wprowadził bohaterów, możemy jednocześnie śledzić różne miejsca i różne aspekty intrygi. A także Ferro I Wkurwiona jest najlepsza

Ostateczny argument 

Trzeci tom "Pierwszego Prawa". Dobrze rozwinięte i podsumowane wątki. Zakończenie ładną klamrą. Jedyne czego żal, to że nie ma więcej nic o tych bohaterach, bo cholera, chcę wiedzieć więcej o ich losach. 

Jeśli chodzi o całość to:

  • tłumaczenie daje radę (chociaż miejscami z imionami jest ciężko), szczególnie podobało mi się użycie wszystkich tych "cymbałów" i "tak sobie miarkuję". Zdaje się, że nie wszystkie pozostałe książki z tego świata są tłumaczone przez tę samą osobę i trochę się boję, ale może redaktor był ten sam i czuwał. 
  • fajna zbieranina różnorodnych postaci 
  • faktycznie nie można było mieć pewności czy ten i ów przeżyje niezależnie od tego, jak ważną toczył w fabule rolę a także z czyjej ręki zginie
  • w recenzjach widziałam zachwyty nad tym, jakie zwroty akcji i jakie zaskoczenia i prawdę mówiąc ja nie wiem, to jest zboczenie zawodowe czy jednak ludzie nieuważnie to czytali, bo jeśli miałabym coś tej serii zarzucić, to że wszystko było w niej przewidywalne. Foreshadowing szpadlem i drukowanymi literami. Mnie to generalnie nie przeszkadza, lubię widzieć jak się wszystko składa do kupy, ale jeśli coś tam miało być zaskakujące, to autorowi nie wyszło 
  • miejscami bohaterowie byli zmuszani przez autora do zachowań dziwnych, żeby mu się składało do kupy. Szczególnie West miał takie elementy (ale może miał za mało czasu ekranowego na początku tekstu), no i Adree, ale ona jest najsłabszą postacią całości. 


The Crown Tower 

Jakoś tak wyszło, że na fali czytelniczego szału wróciłam i tutaj. Nie pamiętam już właściwie dlaczego, no ale przeprosiłam się z Sullivanem, którego "Pierwsze Imperium" pozostawiło mi spory niesmak. "The Crown Tower" jest jedną z najsłabiej napisanych książek Sullivana (chociaż to co się dzieje w 2 tomie "Imperium" to jest chujnia niespotykanych rozmiarów, nawet nie porównuję), niemniej zawiera to, co tygrysy lubią najbardziej: Rojsia. Zdecydowałam się nie czytać najpierw podstawowej serii i właściwie nie była to za dobra decyzja, prequele smakują najlepiej, kiedy się zna podstawę, bo wiecie. To Sullivan. Sullivanuje na całego, teksty o pokonywaniu smoków i ratowaniu księżniczek mogą się wydawać niewinne, ale wcale takie nie są, hehehehe. No i są też te wątki, które wcale nie są hehe, jak się wie, jaką kupą gówna są niektóre postacie. 

Ech, no co tu gadać, nie umiem być zła na Sullivana, chociaż na to zasługuje :P Czytam dalej prequele, nie wiem jeszcze na którym się zatrzymam, czy może łyknę wszystkie (ostatecznie idzie o Rojsia). A może i w ogóle podstawkę też przeczytam, chociaż ją pamiętam akurat chyba wciąż zbyt dobrze (co nie zmienia tego, że na bank znowu się nabiorę na sullivanowe sztuczki).  I czekam na Drumindor (coś tam Sullivan nie tak dawno bąkał, że jest w połowie). 



No i wcale nie wyszło krótko a to jeszcze bez relacji z wyjazdu, haha. Ten się pojawi jakoś pewnie na dniach, może łącznie z relacją z tworzenia albumu, bo mam zamiar ubabrać się klejem i takie tam. A w każdym razie postaram si zrobić jakąś małą (bo łącznie zdjęć mam prawie 600 a do wywołania wybrałam zaledwie 147... więc postaram się sensowniej wybrać coś dla świata zewnętrznego). 

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia