sobota, 7 stycznia 2023

[Rachunek za] Rok 2022 - książki

Wprawdzie została mi do dokończenia jedna książka, ale pora chyba naprawdę najwyższa na ogarnięcie jakieś podsumowania roku 2022, szczególnie, że trochę się w nim zmieniło względem lat poprzednich (a wiele pozostało po staremu). 


Zmiany

Zmiany w moim czytelniczym życiu były dwie (w każdym razie takie ważne) - po pierwsze, chcąc jakoś udoskonalić wyzwanie czytania 52 książek rocznie, wprowadziłam system punktowy. Miał on na celu zrównoważenie znaczenia książek wyjątkowo opasłych i tych bardzo cienkich, tak by wyzwanie zachęcało do czytania a nie zniechęcało do sięgania po książki grube lub te, którym poświęcić trzeba dużo czasu. 

Druga ważna zmiana to przejście z Goodreads na Storygrapha. W tym roku prowadziłam jeszcze oba serwisy równolegle, ale odkąd Goodreads wyłączyło możliwość dodania książek i tak bym się z nimi pożegnała, nawet, gdyby nie zmieniali wyglądu na nienadający się do użytku. Konta oczywiście nie usuwam, mam tam trochę recenzji, mam tam znajomych, których opinie cenię - no i Goodreads ma jedną funkcję, której (domyślam się, ze jeszcze) nie m Storygraph - porównywanie biblioteczki. Wprawdzie jest ukryta, wprawdzie nie jest dostępna w aplikacji, ale sądzę, że będę tam zaglądała. Natomiast nie planuję uzupełniania czytanych książek na bieżąco, od tego mam Storygrapha, który przez ostatni rok bardzo uparcie zdobywał moje serce. Ponieważ strona dostarcza dokładnych statystyk, zachęca do wybierania konkretnych wydań i systematycznego uzupełniania postępów, moim zdaniem - super! 

Największe zalety Storygrapha:

- łatwość dodawania nowych tytułów/uzupełniania informacji

- błyskawiczny kontakt z administracją (zgłoszenia nieprawidłowych danych itp. rozwiązywane są natychmiast)

- rozbudowane statystyki (poniżej będą screeny) 

- buddyreads! Wprawdzie z tego systemu korzystałam jak na razie w ograniczonym stopniu, bo czytam wspólnie z siostrą, z którą widuję się często i jestem w kontakcie poza stroną, ale sama idea i sposób jej zorganizowania jest super. Na razie jest pewien limit uczestników, co może przeszkadzać większym grupom czytelniczym. Niemniej jestem zachwycona tym pomysłem - strona oferuje forum dyskusyjne i przy zakładaniu tematów zaznacza się jakiego fragmentu dotyczą, żeby ktoś przypadkiem nie natrafił na spojlery. 

- wyzwania - sposób organizacji wyzwań jest rewelacyjny. Administracja dostarcza zawsze trochę wyzwań od siebie (np. Storygraph reads the world, w którym moja siostra szalała w tym roku i którego nowa edycja już się pojawiła), ale też każdy może stworzyć własne dowolnego rodzaju. 

- ma opcje oznaczania książek jako niedokończonych oraz jako następnych w kolejce. 

Minusy? Z tego co widzę, dziennik czytelniczy jest prywatny i ogółem opcje społecznościowe nie są specjalnie rozbudowane a już z pewnością nie są one na pierwszym planie. Storypgraph znacznie bardziej skupia się na budowaniu bazy danych pozwalającej sprawnie polecać książki. Na razie nie sięgnęłam jeszcze po nic, co mi pokazał, ale mam te książki zapisane na liście, będę z czasem weryfikowała. Kompletny chaos panuje też w przypadku nazw wydawnictw i zapewne niektórych autorów/współpracowników - ta sama wartość pojawia się wielokrotnie, czasami jeśli zgadza się nazwa, nie wiadomo czy to wydawnictwo z Polski czy z Australii. Podejrzewam, że to efekt importowania kont z różnych serwisów. Od samego początku rozważam zgłoszenie się do pomocy w ogarnianiu tego, może w końcu to zrobię. 

Pacemaker pojawił się w moim życiu dopiero w grudniu, ale już bardzo ale to bardzo mi pomógł. Mówiąc najprościej jest to strona do planowania pracy (jakiegokolwiek rodzaju). Podajemy co chcemy zrobić, kiedy, w jakich jednostkach chcemy to rozliczać (jest bardzo wiele opcji do wyboru) i jak chcemy to zorganizować tj. w które dni więcej, w jakie mniej, czy chcemy pracę rozłożyć równo, czy może kompletnie chaotycznie a może z malejącymi wyzwaniami lub rosnącymi. Można tak sobie planować wszystko - ja sobie planuję czytanie. Wiadomo, że to nie jest roket sajens i można to z łatwością obliczyć w pamięci, ale stronka daje fajne statystyki i ładny kalendarz z planami. Uwielbiam opcję przypadkowego rozkładania pacy, chociaż to wciąż beta i czasami daje dziwne wyniki. 

Można też tworzyć wyzwania grupowe, np. dla piszących NaNo ;) 

Tak wygląda widok kalendarza na grudzień dla mojego projektu 52/52


Wyzwania

52 książki/Wyzwanie Excellowe

Udało się! Wprawdzie te 52 książki przeczytane w roku są naciągane jak gumka w majtkach, bo jest tam 6 audiobooków, ale za to, nawet po ich odjęciu, mam w mojej tabeli 57,5 pkt (razem z nimi 62,5). Same cyferki, to jednak tylko dodatek, to co najważniejsze, to że ten sposób rozliczania zdecydowanie wyeliminował problem faworyzowania książek o rozsądnych długościach, a nawet więcej - aktywnie zachęcił mnie do sięgania po cegły oraz książki leżakujące od lat w domu (+0,5 pkt) i te nowo zakupione (+0,25 pkt). 

Jestem bardzo zadowolona z efektów i będę to wyzwanie kontynuowała w roku 2023 w niezmienionej formie (chyba że oczywiście coś wypłynie; zastanawiam się nad -0,25 pkt za książki po angielsku, bo miałam czytać po polsku a już mam dwie pierwsze zaplanowane w engriszu). Dodatkowy plusik to to, że przez cały ten rok jedyną bodaj zmianą było wprowadzenie bonusa za książki kupione i przeczytane od razu, więc nie tak głupio to sobie wymyśliłam. 

Miałam wątpliwości, czy ten sposób rozliczania będzie wiarygodny - chodziło mi wszak bardziej o zrównoważenie wyzwania 52/52, a nie stworzenie czegoś zupełnie nowego - i okazuje się, że niesłusznie. Może to kwestia wieloletniego doświadczenia, może kompletny przypadek, ale udało mi się całkiem sensownie dobrać punkty i wynik końcowy - 62,5 pkt - dobrze odzwierciedla ilość przeczytanego w 2022 materiału. Co chyba jednak ważniejsze, udało mi się samą siebie zmanipulować do czytania własnych, zakupionych oraz grubszych książek nawet lepiej niż się spodziewałam. Udało się sprawić, że objętość książki nie stanowi przeszkody, a wręcz bywa zaletą. 

Tabela znajduje się TUTAJ. Może jak znajdę chwilę, to popracuję nad jej estetyką i niektórymi funkcjami.

Bingo

Szło mi całkiem nieźle, póki o nim pamiętałam. Co i tak trwało dość długo, jak na moją pamięć złotej rybki, bo chyba z pół roku. Nie jest to więc tak wielki sukces jak z tabelą, ale jestem zadowolona i będę kontynuowała skreślanie na tej kartce, bo wcale mi nie przeszła chęć na przeczytanie tych pozycji. 


Łącznie pod zaliczone prompty podpada aż 19 książek! 

Dziennik czytelniczy 

Tu wszystko było pięknie tak mniej więcej do czerwca. Potem jakoś tu działo się zbyt wiele, potem mnie nie było, potem nikomu nic nie pasowało i jest dupa. Będzie nerwowe uzupełnianie w styczniu. Niemniej, póki go prowadziłam, dawał mi sporo radości. (prawdopodobnie z powodu oparów kleju).


Statystyki 

No to teraz pora na mięsko. Statystyki mam głownie ze Storygrapha, posiłkuję się też moją tabelą oraz danymi dot. ilości przeczytanych każdego dnia stron z aplikacji Nawyki. Z tych wszystkich to Nawyki są najbardziej wiarygodne jeśli chodzi o ilość stron (Storygraph uwzględnia audiobooki). 

A więc. Łącznie przeczytałam w roku 2022 15454 strony. To pierwszy rok prowadzenia tak drobiazgowych statystyk, więc trudno mi to do czegokolwiek porównać, no i strona stronie nierówna, więc może powiem tylko, że miałam w tym roku niskie minimum dzienne, jedynie 30 stron, no i nie zawsze mi się udawało je zrobić, chociaż w ostatecznym rozrachunku przeczytałam dużo więcej niżby z tego minimum łącznie wychodziło (10950), a i dni bez czytania nie było aż tak wiele, choć nie każdy dzień z czytaniem to dzień z minimum. Ale generalnie jest lepiej niż gorzej.

Najwięcej jednego dnia przeczytałam 20 lutego, 196 stron (o ile dobrze pamiętam było to rewelacyjne „Sprzedaliśmy dusze”). Najlepszy miesiąc to sierpień, 2172 strony, najsłabszy – listopad, 278 stron. No ale wtedy to ja napisałam 100k słów.

Ilościowo, jeśli chodzi o przeczytane w danym miesiącu wygląda to tak:

Wykres uwzględniający audiobooki, więc niezbyt wiarygodny, ale pokazuje pewne fluktuacje

Widać wyraźnie skok w sierpniu i katastrofę w listopadzie. Szalony wynik grudniowy to efekt doliczenia audiobooków (podobnie z ilością stron; te faktycznie przeczytane i przytoczone wyżej to dane z loop, wiarygodne)

Spośród 52 książek, z którymi się zapoznałam, 38 było po polsku, 12 po angielsku i 2 po rosyjsku (obie kończona z lat ubiegłych, więc to nie jest takie duże osiągniecie jakby się mogło wydawać i jedna to audiobook). Spośród książek po polsku zaledwie 8 nie było tłumaczeniami (z tego tylko 1 była powieścią). To jedna z tych statystyk, które nie napawają mnie optymizmem i postaram się, żeby jakoś lepiej to wyglądało w roku 2023. Nie mam w tej materii konkretnych planów, ale może z pomocą przyjdzie Vesper, bo wydaje w końcu trochę polskich autorów. 

Jeśli chodzi o medium, to 21 ebooków (11 z legimi), 6 audiobooków (z czego 5 ze storytela). Co do własności, to moich własnych książek było aż 22, z czego 12 zostało kupionych i przeczytanych w roku 2022. To był trochę mój plan, żeby nie kupować nowych albo chociaż czytać to co kupię, więc uważam, że nie było źle, faktycznie wyrobiłam sobie odruch szukania nowych lektur na własnych półkach oraz czytania tego, co kupię, jeśli nie z miejsca, to chociaż w obrębie tego samego roku. To już jest postęp!

Tyle jeśli chodzi o same ilości, ale jak się rzecz ma co do treści? Storygraph oferuje też statystyki dotyczące takich zagadnień:


Najczęściej czytanym przeze mnie autorem był Michael J. Sullivan (4 książki), na drugim miejscu ex aequo C.J. Cherryh, Denis E. Taylor i Joe Abercrombie – po 3 tytuły mocą trylogii, oczywiście. Na miejscu trzecim Grady Hendrix z 2 książkami, ale to mój świadomy wybór, bo tego autora to ja chcę sobie oszczędzać. 

Beletrystyka stanowiła 77% (40 tytułów) moich lektur, z czego większość tytułów należało do gatunków horror (jak można było się spodziewać) i fantasy (trochę szok, bo ja nie przepadam za fantasy, ale Sullivan z Abercrombiem robią swoje), przeczytałam też równie dużo klasyków, bo to jak się zapowiadało od początku, był to rok horroru i klasyki, z krótkim acz intensywnym przerywnikiem w postaci ciągu fantasy w sierpniu i wrześniu.

Wedle tematyki, jak mówi Storygraph czytałam książki przygodowe i mroczne, co na moje oko się całkiem zgadza.


Konkrety

No dobrze, statystyka statystyką, ale jak to się ma do faktów? Jak zwykle nie mam konkretnego planu, co uwzględnię, bo to siłą rzeczy wyłania się z tego, co przeczytałam, niektóre kategorie poniżej mogą się więc wydać dziwnie specyficzne, ale tak żyjemy.

Nagrody

Odkrycie roku: Grady Hendrix. Wiedziałam, że zdobędzie tę nagrodę jakoś pewnie od drugiego rozdziału „Sprzedaliśmy dusze”. Grady nawet nie wie, że istnieję, ale wiem, że napisał tę książkę dla mnie. Ja ją jeszcze wiele razy przeczytam i będę o niej myślała za każdym razem, kiedy słucham metalu – czyli praktycznie codziennie. Grady jest miłością, Grady jest życiem, Grady rozumie metal i nic więcej mi nie jest potrzebne.

Najlepsza książka 2022: „Sprzedaliśmy dusze” Grady Hendrix

Nie było łatwo dokonać tego wyboru. „Sprzedaliśmy dusze” z pewnością nie jest najlepszą literacko książką jaką przeczytałam w tym roku (tutaj wygrywają „Głodne kamienie”, ale i zmasakrowany OCRem „Zew krwi” ma w sobie więcej językowego piękna), ale po długich debatach z samą sobą musiałam przyznać, że to ta książka najbardziej na mnie w tym roku wpłynęła. Że najbardziej do mnie przemówiła. Przypomniała mi jak bardzo i dlaczego kocham metal, ale także ubrała w słowa znacznie ważniejsze przesłanie – że coś głupiego, banalnego i może nawet trochę żałosnego z zewnętrznej perspektywy może dawać prawdziwą siłę by żyć.

Trudność wyboru tego tytułu najlepiej świadczy o tym że to był czytelniczo udany rok. Z jednej strony nie było tu tak totalnych odkryć jak zeszłoroczny "Moby Dick", ale z drugiej strony ja się nie spodziewam, że kiedykolwiek doświadczę jeszcze czegoś podobnego. Nie był to też rok, w którym wszystko było takie se i trudno coś wyróżnić. Wręcz przeciwnie, przeczytałam kupę dobrych książek.

Najsłabsza książka 2022: „Mexican Gothic” Silvia Moreno-Garcia. Książka tak źle ustrukturyzowana, że można by na niej uczyć czego nie robić. Do tego główna bohaterka to pustak bez jednej szarej komórki i jeszcze stylistycznie jest paskudnie, autorka walczy z każdym zdaniem. Sam pomysł tam nie jest może super oryginalny, ale niezły, niestety wykonanie kicha.

Negatywne zaskoczenie: „Zatracenie” Osamu Dazai. No spłynęło po mnie tak bardzo że aż mi brak metafor. Ja może za dużo w tru krajmie siedzę czy coś. No nie wiem, nie pojmuję, co jest takiego poruszającego w historii żałosnego ścierwa, które nawet nie robi nic interesującego. Jest jakiś marazm w tym złu i mnie to nie bawi. Może jak miałam czternaście lat to by to na mnie zrobiło wrażenie obecnie zbyt radośnie taplam się w „toksycznej produktywności”, żeby było we mnie współczucie dla narkusów bez roboty.

Dodam jednak na porządku, że to jest poprawnie napisana książka, zdecydowanie inny poziom nich chociażby gunwa z ubiegłego roku ("Abominacja" czy ta kretynka od wykrzynikow!!!!oneonejedenjeden111).

Pozytywne zaskoczenie: Talgat Jassinbayev, „Słynne zbrodnie w ZSRR”. Te książkę wydało Noalvae Res, więc sami rozumiecie, że podchodziłam jak pies do jeża, ale zaprawdę powiadam wam, myliłam się srodze. Książka jest świetna i z tego co rozumiem autor, Kazach, napisał są po polsku. I wyszło mu świetnie! Gratulacje, szacunek, czekam na więcej tego towaru.

Książka-niespodzianka: „Pan Ciemności” Robert Silverberg. Och, ależ mi dało wiele radości czytanie o seksie i kanibalach! Z opisu książka brzmiała super (XVI wiek, Afryka, Conrad, na podstawie pamiętników) ale bałam się bardzo po pierwsze o sam tekst, a po drugie o tłumaczenie. I niesłusznie! Tłumaczenie jest wspaniałe, sama książka również świetna, oba doskonale trzymają klimat pamiętników z epoki.

(dla porządku, czym się różnią dwie powyższe kategorie? Pozytywne zaskoczenie to coś, co do czego spodziewałam się, że będzie wcielonym złem; niespodzianka to coś, czego nie planowałam i nie wiedziałam czego się spodziewać)

Najlepsze czytelnicze doświadczenie: urlop na czytanie. Tutaj w ogóle pretendentów było dwóch: tenże urlop właśnie i Poznańskie Targi Książki. Wybór między smalcem a słonina, no ale ostatecznie słonina zwycięża. Targi na pewno miałyby więcej do powiedzenia, gdyby przyjechał na nie Kraków, ale co ja za to mogę, że centusie nie chcą moich pieniędzy. Urlop za to... Och tydzień urlopu spędzonego w domu, bez planu, bez wyjazdów, bez spotkań, bez niczego, zmarnowany tydzień życia – 10/10 chyba będę to powtarzać, jeśli tylko się uda. Przypomniały mi się szkolne wakacje, kiedy można było nic nie robić. Na całymi dniami leżałam i czytałam. Rano na rower, przed południem już w domu, cyk, czytanko.


Literackie iks de: Pizgacz. Nie przestanie mnie bawić ten pseudonim.

Kop w dupęIwona Kiuru za tłumaczenie „Człowieka, który umarł”. Chyba Google translate poradziłoby sobie lepiej. Masakra jakie to było złe, a książka jest super. Sam pomysł jest 10/10 I po innych tytułach autora wiem, że napisane też musiało być zupełnie w porządku.

Nagrodę godziwego honorarium za najlepsze tłumaczenie dostaje Krzysztof Sokołowski za przekład „Pana Ciemności” Roberta Silverberga. Czyli jednak da się!

Wyróżnieni

Tutaj parę tytułów które może nie załapały się na żadna konkretną nagrodę, ale zapadły mi w pamięć (w kolejności czytania):

  • Piekło w butelkach – pięknie napisane
  • Argonauci Dalekiej Północy – wspaniałą opowieść o Dalekiej Północy
  • Before the Coffee Gets Cold 2 – to już się robi tradycja, że rok zaczynam od zbioru opowiadań z tej serii (tak, w 2023 też). To takie emocjonalne obyczajowe opowiadania. Trochę jak taka maga dla dojarzych kobiet. Jest w pytę.
  • Arktyka na co dzień – zbiór zocrealistycznych opowiadań. Miejscami jest kwicznie ale to są solidne teksty i w gruncie rzeczy dobrze bylo przeczytać coś o pozytywnej wymowie.
  • Nowele i opowiadania – Melville to Melville, mnie się podobało. Tylko posłowie Lipszyca koszmarne, takie klasyczne polonistyczne pieprzenie i piramidalne nadinterpretacje.
  • Moja przyjaciółka Opętana – Książka, która ugruntowała pozycje Gradyego Hendrixa w moim sercu. Nie tak dobra jak „Sprzedaliśmy dusze”, ale klimat nastolatek, kulturyści-kaznodzieje i takie tam treści – 10/10.
  • Poławiacz – niestety tłumacz nie podołał i muszę ogarnąć w oryginale za jakiś czas, bo wydaje mi się że tk mój ulubiony rodzaj fantastyki.
  • Fiesta. Sun Also Rises – w końcu zabrałam się za Hemingwaya. I wciąż nie wiem, co o nim myślę. (Bret to kurwa)
  • Hieroglify Egipskie. Mowa Bogów – przypomniała mi ta książka jak bardzo kocham starożytny Egipt.
  • Głodne kamienie – pierwszy Hinduski (a zarazem również pierwszy Azjatycki) laureat nagrody Nobla. Piękne opowiadania (w dodatku w tłumaczeniach z epoki!). Oczywiście okrucieństwo ponad 9000.
  • Ostrze, Nim zawisną, Ostateczny argument – Abercrombie zapewnił mi świetna zabawę na urlopie. Nie jest to mzoe mądre ani głębokie ale czyta się szybko, wartka akcja, dzieje się i wciąga. Dobra rzecz na kryzys czytelniczy albo plażę.
  • Pod sztandarami nieba – rzecz o mormonach. O tyle ciekawa że autor wyszedł z bardzo pochlebnego dla Mormonow założenia a potem zderzył się z rzeczywistością.

Najlepsze z każdego miesiąca

Styczeń - Argonauci Dalekiej Północy

Luty - Sprzedaliśmy dusze

Marzec - Nowele i opowiadania 

Kwiecień - Moja przyjaciółka opętana

Maj - Sun Also Rises. Fiesta.

Czerwiec - Podglądając wieloryby

Lipiec - Głodne kamienie

Sierpień - Nim zawisną

Wrzesień - Róża i cierń

Październik - Pan Ciemności

Listopad - Chołod

Grudzień - Słynne zbrodnia w ZSRR


Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia