wtorek, 31 grudnia 2024

[Rachunek za] Grudzień 2024

Jakoś tak wyszło, że grudzień upłynął mi pod znakiem... Filmów dla dzieci. 


Książki

Człowiek do wszystkiego 

Przedostatnia w tym sezonie pozycja na klub czytelniczy PIWu przekonała mnie, że jednak nie lubię się z modernizmem. Nie jest to jakaś wielka niechęć z mojej strony, ale po postu mi to nie podchodzi. Książka zła nie jest, ale mi się nie podobała, ot i tyle. Śledzimy losy młodego człowieka, który zostaje zatrudniony właśnie w charakterze "człowieka do wszystkiego" przez pewnego niezbyt udanego wynalazcę. Joseph trochę pomaga w biurze, trochę w domu, czasem jest domownikiem, czasem służącym... sytuacja jego jest niejasna i nie pomagają temu postacie gospodarzy - mamy tu bardzo typowych mieszczan tonących w długach niczym jakaś stara arystokracja, wyparcie miesza się z zadufaniem i zwyczajnym kretynizmem. 


Statek widmo

Ech. No przeczytałam. I jakbym nie przeczytała,to by moje życie nie było uboższe. Nie jest to jakiś dramat, da się to czytać, jest ogółem ok, chociaż jakaś specjalnie dobra literatura to to nie jest. 

To jest ten statek widmo, ten z Latającym Holendrem. Rzecz w tym, że Marryat sam na ten pomysł nie wpadł, oparł się na starszych marynarskich przesądach. I to jest taki trochę nieudany fanfik, bo tak właściwie to ten statek widmo jest autorowi potrzebny tylko do tego, żeby bohater miał jakiś pretekst to bycia tam gdzie jest. I pojawia się ze 3 czy 4 razy. Serio. 

A zakończenie, konkretnie ostatni akapit, jest straszliwie złe. 

Vesper, jak to ma w zwyczaju, uraczył nas posłowiem. I jak boga kocham autor tego posłowia chyba nie czytał książki, bo czego jak czego ale jakichś wspaniałych morskich przygód to tutaj nie ma za grosz. Plus, że jest trochę o autorze, który poza napisaniem tej marnej książki dokonał w życiu paru ciekawych rzeczy. 


Filmy

Kina i Yuk

Wygrałam wejściówki w rozdaniu na FB, no to co miałam nie pójść? Film reklamowany jako fabularyzowany dokument, ale to zdecydowanie film fabularny tylko bardziej w konwencji filmu przyrodniczego. Sympatyczny, zwierzątka ładne. Bardzo dla dzieci. 


Paddington

Paddingtona kojarzę bardzo ogólnie. Jakoś ominął mnie w dzieciństwie, chociaż musiałam o nim słyszeć. Film więc nigdy mnie nie interesował. Niedawno, przy okazji premiery trzeciej części, usłyszałam jednak mnóstwo pochwal na temat tej serii, więc postanowiłam się skusić (oba filmy dostępne na prime). 

Ludzie, jakie to było fajne. 

Zaskoczyło mnie jak wiele poważnych i dramatycznych elementów jest w tym filmie. Od pierwszego strzała dostajemy śmierć, katastrofę naturalną a główna intryga dotyczy tego, że ktoś chce naszego głównego bohatera wypchać. 

Bardzo podobał mi się zabieg (wykorzystany także w 2 filmie) używania modeli, domków dla lalek, przechodzenia bohaterów ze świata realnego do wspomnień/wyobraźni. Rewelacyjnie to działa. 

Najsłabiej wypada chyba Nicole Kidman w roli antagonistki - jakoś nie pasuje, wydaje się z zupełnie innej bajki. Poza tym obsada łogiń. 

Ach i jeszcze napisy były dziwne. Patrzyłam na nie tylko czasami, ale zwykle mocno odbiegały od tego, co było w oryginale, szczególnie dużo żartów padało na ryjek albo było pomijanych. 


Paddington 2 

To chyba rzadki przypadek, kiedy druga część jest lepsza od pierwszej i duża w tym zasług zmiany antagonisty - Hugh Grant musiał się doskonale bawić grając narcystycznego upadłego gwiazdora filmowego. Więźniowie (Paddington trafia do mamra) są też wspaniali. Do tego mamy znowu wykorzystanie modeli i animacji na świetnym poziomie. Polecam! 


Seriale 

Briganti

Włoski serial przygodowy w konwencji westernowo-komiksowej. A nawet trochę z zacięciem pirackim, bo jest mapa skarbów. Rozrywkowe i głupie, ogląda się świetnie, kostiumy komiczne ale rozrywkowe, operator bawił się doskonale, więc mamy sporo ciekawych ujęć. Naprawdę zdziwiło mnie, że to nie jest na podstawie komiksu. 

Obawiam się, że nie dostanie drugiego sezonu, bo chyba nie był za dobrze przyjęty (i się nie dziwię, bo jako głupoty w internecie sprawdza się świetnie, ale to ma być podobno serial historyczny no i tutaj pozostaje tylko śmiech przez łzy).


Pozorna miłość 

Ooo, to jest dopiero dzieło... Odpalone jakoś dla beki i dla beki obejrzane do końca, chyba jako serial muszę nazwać największym rozczarowaniem roku. Nie dlatego, że się wiele spodziewałam, bo się niczego nie spodziewałam, nie mając pojęcia że ten serial w ogóle istnieje, ale dlatego, że twórcy bardzo uparcie sugerują, że ten serial jest o czymś. 

Głupi jest od samego początku, natomiast zrobiony na tyle dobrze, że się to ze śmiechem, ale jednak ogląda. Fabuła: głupia bogata stara baba daje się owinąć wokół palca najgorszego oszusta świata, kolesia, który w pierwszym odcinku rozbiera się kilka razy zupełnie od czapy. Zupełnie serio sprawdzone sztuczki w rodzaju "było tylko jedno łóżko" to jest stanowczo zbyt wiele sensu jak na rozwój tego związku. Ach, poza tym Elia to człowiek-amfibia, kto wie, ten wie. 

I w gruncie rzeczy, gdyby to była tylko telenowela, to nie byłabym na nią zła. Natomiast "Pozorna miłość" uparcie stara się sprawiać wrażenie czegoś innego. Twórcy z uporem maniaka budują atmosferę zagrożenia. Piękny kochaś starej baby okazuje się uciekać przed długami oraz jakimiś złymi ludźmi, szuka go jakaś dziwna kobieta, on sam zaraz na wstępie przeszukuje mieszkanie bohaterki a potem namawia ją na bardzo głupie decyzję finansowe, do tego związane z kupowaniem luksusowego jachtu, więc jest duże prawdopodobieństwo że typ chce uciec... Co więcej córka bohaterki ma stalkera, syn ma romans, nasz najgorszy oszust świata zaczyna podrywać jej drugiego syna... 

Wiecie ile z tych wątków zostaje zakończonych...? Na upartego jeden. 

Ot, chociażby, bohaterka ma schizę, że w hotelu, którego jest właścicielką, są szczury. Wszyscy jej mówią że była przecież ekipa, nie ma szczurów. A ona, że przecież słyszała, szczury są! Trochę z dupy wątek, ale do czasu - jak amfibia się do niej wprowadza to ukrywa pistolet za drewnianą osłoną kaloryfera. A więc może w poszukiwaniu szczurów ktoś się tam zapuści i go znajdzie... Otóż nie. Generalnie pistolet nie ma żadnej funkcji w tym serialu, tak samo jak szczury. Albo stalker córki. Albo dziwni groźni ludzie, przed którymi bohater ucieka i którzy zabili jego fumfla - jak przychodzi do finału to chyba mocą miłości ich bohaterowie pokonują. Sugeruje się też możliwość wypadku samochodowego... I nic z tego nie wynika. A ten synalek ci ma romans to jest taki sprytny że robi to, co ma do zrobienia przy wielkim odsłoniętym oknie albo zgoła na tarasie. 

Plus bohaterowie (szczególnie Stara Baba i Amfibia) są rozhisteryzowanymi kretynami, którzy robią sobie awantury tylko po to, żeby zaraz się pogodzić. 

Poziom rozczarowania zakończeniem jest nie do opisania. 


Tulsa King sezon 2

Nie miałam w tym roku jakoś czasu na oglądanie seriali (chyba wszystko inne, co oglądałam poza jakimiś dokumentami robiłam w towarzystwie), więc drugi sezon Tulsa King musiał swoje odczekać. Ale w końcu się udało... przynajmniej zacząć. Jestem w połowie. Niby fajno, chociaż mam wrażenie, że jakoś to siadło trochę na ryjek, nie umiem powiedzieć o co chodzi, chyba humor jest trochę za bardzo przesadny. Bawi, ale brak w tym jakiejś płynności. Rzeczy dzieją się szybko, nie mają czasu nabrać znaczenia. Chyba o czymś świadczy też to, ze pierwszy sezon obejrzałam w całości a tutaj nie miałam problemu z tym, żeby sobie zrobić przerwę. 



Plany?

Są niezmienne, chociaż biorąc pod uwagę jak mi się średnio je udaje realizować, to może jednak pora spotkać się z rzeczywistością... Niemniej, na razie, odważnie: więcej czytać, tyle samo pisać, podobnie dużo redagować i jeszcze zabrać się za naukę języków. 

A teraz lecę robić podsumowanie roku, bo trochę tego będzie. 


Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia