piątek, 5 grudnia 2025

[Rachunek za] Listopad 2025

Listopad to miesiąc intensywny, aczkolwiek nie czytelniczo. Biorąc pod uwagę, że zajmowałam się głownie pisaniem, to jestem bardzo zadowolona z tego, że udało mi się wyrobić moją normę ponad 1000 stron w miesiącu - mnie samą mocno to zaskoczyło. 

Książki 

Dzieci jesionu dzieci wiązu

Dziwna to była książka. W sensie... nie była zła jako taka, natomiast podjęto w jej przypadku szerego bardzo dziwnych - i moim zdaniem błędnych - decyzji. Autor przybliża nam wikingów niejako od środka, próbuje opisać ich z ich własnej perspektywy, nie z perspektywy najeżdżanych przez nich ludów. Skupia się na różnych aspektach życia codziennego i polityki, opierając w dużej mierze na źródłach archeologicznych. Tu wszystko gra i nie mam podstaw, żeby wątpić w jego wiedzę w tym zakresie. Natomiast:

- w książce nie ma przypisów (poza durnymi przypisami tłumacza, o czym za moment)

- nie padają żadne nazwiska. Gość powołuje się na "znanych badaczy" albo "specjalistów w tym zakresie". Kogo dokładnie? Nie wiadomo, chociaż polemizuje z nimi albo przytacza ich poglądy. 

Wydaje mi się, że to dziwaczna decyzja wydawcy oryginalnego, który chciał chyba stworzyć książkę, która nie przestraszy potencjalnego czytelnika, który ściągnie ją z półki w księgarni. Wyszło bardzo słabo. 

(na końcu dostajemy kilkadziesiąt stron bibliografii, więc to nie jest tak, że autor te różne kwestie bierze z zadu, rzeczy w tym że przypis końcowy to słaby pomysł nawet jeśli jest numerowany a tu nie mamy numeracji tylko bibliografię do rozdziałów opatrzoną krótkim omówieniem)

Co gorsza, tłumaczenie jest z kategorii daremnych. Miejscami ewidentnie tłumacz nie zrozumiał zdania, ale się tym nie przejął, miejscami nie chciało mu się sprawdzić chociażby na wikipedii czym jest wrzeciono i czym się różni przęślica od przęślika. Autor często używa argumentów językowych, bo w języku angielskim faktycznie sporo jest pozostałości po wikińskim podboju. Można by to bez problemu przełożyć na polski, dodając po prostu "angielskie słowo" oraz znacznie w nawiasie, ale po co, jak można dosłownie przełożyć całość i się nie przejmować, że nie ma to sensu? Plus mamy przypisy tlumacza w rodzaju wesołego stwierdzenia, że w Polskim wydaniu będziemy używali innego zapisu nazw niż autor - ale zostawilismy przed owe autora dotyczącą tych kwestii, bo nie chciało nam się myśleć. 

Nie jest to książka jakoś fundamentalnie zła, ale mogła by być lepsza, a polskie wydanie ciągnie na dno słabe tłumaczenie. Niemniej uważam że można zerknąć, szczególnie, że na Storytelu jest angielski audiobook ("Children of Ash and Elm"). 


Ostre cięcia 

Rewelacyjny zbiór opowiadań ze świata Pierwszego Prawa. Nie ma sensu czytać bez znajomości wcześniejszych książek, bo sporo tu tekstów, których się po prostu nie zrozumie, ale kiedy się zna bohaterów i cały kontekst to jest to masa świetnej zabawy. Absolutnie rewelacyjne jest opowiadanie o Glokcie, ot scenka rodzajowa, która nabiera zupełnie innego wydźwięku, kiedy uświadomimy sobie, w którym momencie jego życia dokładnie się znajdujemy. Każde pojawianie się Whirruna z Bligh to z kolei taka dawka humoru, że można się popłakać ze śmiechu. Abercrombie w ogóle ma niesamowity talent do pisania świrów i w tym zbiorku to udowadnia. Świetne to było i dało mi wiele radości.  


Słońce dziesięciu linii

Trawiona kryzysem czytelniczym - winię "Dzikich detektywów" - sięgnęłam po niedługiego pewniaka i się nie zawiodłam. Romanowiczowa duszna, piękna językowo, szamocząca się z myślami, uwikłana tak w przeszłość jak i w teraźniejsze wydarzenia. Świetna. Do tego, co się PIWowi raczej  nie zdarza, sensowne posłowie. 


O bestiach i ptakach 

Książka na klub PIWu. I będę wnioskowała o całkowity ban prozy hiszpańskojezycznej w przyszłości. Ja rozumiem, że można czasem wyjść ze strefy komfortu. Nawet warto. Ale my tu jesteśmy tak od niej daleko jak ta książka od rozumu i godności człowieka. Po co to było, po co zmarnowano cenne godziny mojego czasu, na cholerę ja to czytałam i po chuja wafla ona to napisała? Że co, że bohaterka w depresji, że uwikłana, że się nawet nie miota, tylko poddaje bezwolnie osobom, które nie tyle jej nie słuchają - mamy dowody na to, że doskonale ją słyszą - co ich po prostu jej zdanie nie obchodzi. Są tu elementy horroru i... i tyle właściwie. Słabe to było. 


Narodziny Stalowego Szczura

Ponieważ bezlitosne algorytmy Zdjęć Google czy innego OneDrive przypomniały mi, że minął ROK odkąd zakupiłam tę książkę - z zamiarem natychmiastowego przeczytania, oczywiście - uznałam, że dość wymówek, pora się zabrać za Stalowego Szczura, szczególnie, że potrzeba mi było czegoś lekkiego i rozrywkowego na odtrutkę po tej cholernej Pilar Adón. 

Jakież było moje rozczarowanie, kiedy zorientowałam się, że Vesper z jakichś nieznanych powodów (znaczy, zakładam, że to kwestia licencji) postanowił zacząć wydawanie serii o Śliskim Jimie DiGriz od tomów... 6, 7 i 8. Rozumiem, że nie wszyscy wyznają (jedynie słuszną) zasadę, że czytać należy w kolejności wydawania, a nie chronologii wydarzeń, ale to już jest trochę absurd, bo jaka jest zabawa czytać napisany w latach 80. prequel do serii zapoczątkowanej w roku 1961? 

No dobrze, może zabawa sama w sobie nie jest taka zła, bo powieść o początkach naszego przyjaciela jest rewelacyjna. To przepełniona akcją i humorem powieść przygodowa. Na niecałych 300 stronach dzieje się tu więcej niż w niejednej wielotomowej sadze - napady na banki, ucieczki z więzienia, wpadanie w niewolę, szantaże, bitwy, ucieczki, pościgi i cała masa kradzieży. 

Wyczytałam gdzieś, że wizja przyszłości zaprezentowana przez Harrisona się zdezaktualizowała i nie wiem, ja tego tak nie widzę. Może jestem po prostu starsza od węgla i nie razi mnie świat bez telefonów komórkowych, bo go po prostu pamiętam? Harrison w ogóle nie wydaje się skupiać na przewidywaniu przyszłości. On pisze książkowy odpowiednik komedii akcji z lat 80. (choć jest to stwierdzenie anachroniczne, przypominam, że ta seria narodziła się na samiuśkim początku lat 60.!), pełen przyszłościowych gadżetów, opisanych zgodnie z (ponownie anachronizm) najlepszymi zasadami cyberpunka: żadnych konkretów; jak to działa? doskonale działa, dziękuję. Tak, to świat bez komórek i mediów społecznościowych, ale jest to też świat lotów międzygwiezdnych, sztucznej grawitacji, latających samochodów, dziwacznej broni i niesamowitych gadżetów. Czy sześćdziesiąt (w przypadku tej powieści 40) lat później możemy (anachronicznie) powiedzieć, że to już retrofuturyzm? A jeśli tak, to co w tym złego? 

Uwielbiam Stalowego Szczura. Nowe wydanie Vesper ma taką cool okładkę:


Podoba mi się ona i moim zdaniem młody Jim całkiem fajnie na niej wygląda. Generalnie pasuje ona do treści, chociaż wyraźnie pokazuje jak dużą skłonność do rozmaitego mroku mamy w dzisiejszych czasach (tutaj najwyraźniej pokazuje to przypadek "Księżniczki Marsa" i jej ekranizacji "John Carter") - bo świat Stalowego Szczura jawi mi się raczej jako taki dość słoneczny. Niemniej, ta okładka generalnie pasuje do treści. A jednak nie oddaje klimatu tych książek tak doskonale jak okładki pierwszych polskich wydań:



Audiobooki

Jak nakarmić dyktatora?

Sięgnęłam po tę pozycję trochę dla śmiechu, spodziewając się durnej książczyny z kategorii "Kochanki nazistów" albo inna "Prawdziwa historia królewskich gaci", a tymczasem dostałam naprawdę świetną rzecz. Autor zjechał pół świata, by odnaleźć i porozmawiać z kucharzami dyktatorów. No i można było do tego podejść po łebkach, napisać, że ten lubił placki a tamten bułkę z dżemem, ale nie tak to wygląda. Dostajemy obraz - od kuchni - niejako codziennego życia dyktatorów, organizacji pracy na ich dworach, wiele o ich charakterze. Autor dodaje kontekst historyczny i polityczny, przeplata to z przepisami, a cała narracja jest dość lekka, miejscami humorystyczna, miejscami popada w groteskę czy makabrę, szczególnie w wątku Pol Pota, bo opowiadająca o nim kobieta ma po prostu - nie bójmy się słów - nasrane. Chciałabym wyróżnić któryś z rozdziałów, ale wszystkie są ciekawe a każdy inny. Odwiedzamy: Saddama Hussajna (rewelacyjny jest ten rozdział), Idiego Amina (czy szerzej Ugandę w czasach dekolonizacji), Envera Hodźę (ten rozdział relatywnie najsłabszy), Pol Pota (tu się dzieją rzeczy nie do opisania) i Fidela Castro (wiedzieliście, że miał swoją ulubioną krowę?). Intrygujący jest nie tylko obraz tych ludzi, ale też to, jak podchodzą do nich ich kucharze, jak ich widzą, jak ich opisują. Polecam, polecam i jeszcze raz polecam. 


MiToPiPo 2025

Kolejny rok, kolejna powieść... ;) Tym razem pisało mi się bardzo źle, czego może nie obrazuje wykres moich dziennych postępów, ale nie byłam zadowolona z tego, co się dzieje. Z jednej strony trochę sobie olałam przygotowania (wrzesień i październik miałam zabiegany, jakiś chaotyczny), a drugiej niemal cały rok poświęciłam na redakcję "Zwycięzcy" i to też miało znaczenie. Co więcej ciąg dość okropnych lektur (nie polecam "Dzikich detektywów"...) też nie pomógł. W drugiej połowie miesiąca jednak się odblokowałam, coś kliknęło, rzecz zaczęła się toczyć. Pomogły lepsze lektury, to niewątpliwie. 
Nie udało mi się skończyć tekstu, ale jestem blisko i mam nadzieję zamknąć "Podłogi i powietrza" do końca roku. Niewątpliwie czeka je WIELE poprawek, ale to problem przyszłej mnie. 
Co do samego MiToPiPo - udało nam się bez pomocy bota zrobić ponad 100h sztachety, czy trzeba mówić więcej? Plus, tegoroczna naklejka jest łogiń: 

Plany

Grudzień to czas na drugą odsłonę Wielkiego Ponownego Czytania Unii/Sojuszu -> buddy reading na Storygraphie znajduje się TUTAJ. Bierzemy na tapet "Huner of Worlds" i spodziewam się, że będzie zajebiście, bo raz, że to Cherryh a dwa patrzcie tę okładkę: 


Poza tym czeka mnie książka na klub PIWu (styczniowa) - "Pierwsze słowo", ceramka - liczę na ciekawą lekturę. Dalej czytam "Początki Stalowego Szczura" i... nie wiem, czy coś jeszcze zmieszczę. Został mi też do dokończenia rewelacyjny audiobook "Weavers, Scribes and Kings" Amandy Podany (jest na Storytelu, czyta autorka) o Mezopotamii z takiej... ludzkiej perspektywy (na bazie źródeł oczywiście) - więcej o nim będzie w grudniowym rachunku, ale już teraz mogę powiedzieć, że to mój TOP 3 najlepszych non-fiction. 

A potem to już tylko podsumowanie roku, Wielkanoc i znowu będą wakacje ;) 


Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia